Motorola Moto G100 | recenzja

Zawsze myślałam, że aparat w moim Huawei Mate 20 X robi fajne i wyraźne zdjęcia. Zdanie to się zmieniło, kiedy udało mi się zrobić jedno zdjęcie na swojego Instagrama właśnie Motorolą moto g100. Wcześniej miałam już okazję sprawdzć inny model – mowa o moto g50. Mimo przyzwyczajenia moich małych rąk do dużego ekranu w telefonie korzystało mi się z niej całkiem dobrze. Może dlatego, że ma śliczne, kolorowe plecki…? Jest jednak kilka rzeczy, które sprawiły, że się lekko denerwowałam. O jakich mówię, dowiecie się poniżej.


W paczuszce z telefonem spotkało mnie miłe zaskoczenie. W jednym pudełku ukryte były dwa. W jednym z nich znajdował się kabel umożliwiający podłączenie telefonu do TV (USB C – HDMI). Natomiast w drugim pudełku znalazło się już to, co interesowało mnie najbardziej:

Specyfikacja techniczna Motoroli moto g100

Oczywiście, zanim rozpocznie się zabawę z nowym telefonem, warto wiedzieć o niej nieco więcej, by móc się mentalnie przygotować na to, co nas czeka. Choć samym kolorem i wyglądem aparatów już mnie urzekła, postanowiłam sprawdzić, czy intensywne użytkowanie nie będzie jej straszne. Oto jej szczegółowa specyfikacja:

6,7 to nadal nie 7,2

Faktem jest, że moto g100 jest nieco większa od moto g50, to jednak nadal nieco mi palce uciekały podczas korzystania z niej. Mimo tego poradziłam sobie i ostatecznie nie było tak źle. Telefon dobrze leży w dłoni i dla kogoś, kto na co dzień korzysta z ogromnego ekranu, obsługa jedną ręką nie stanowi żadnego problemu. Tu muszę zaznaczyć, że ja, po prostu mam na to swoje sposoby. Wiecie, czasami nos, czasami broda… W tym miejscu dodam, że ekran przyjemnie reaguje na dotyk, ale oczywiście przezorny zawsze ubezpieczony – szkło na ekranie wylądować musiało.

moto g100 jest po prostu śliczna. Widziałam już kilka modeli, które mają kolorowe plecki, których odcień zmienia się w zależności od tego, jak pada światło. Jednak najwyraźniej, jest w niej coś, co sprawiało, że chciałam z niej korzystać. Tak więc z ręką na sercu – jeżeli chodzi o design tego modelu, to na dobrą sprawę do niczego się nie przyczepię. Nawet nie przeszkadzały mi dwa aparaty na ekranie – wręcz przeciwnie. Specjalnie zmieniłam w aplikacjach motywy na kolor biały, żeby za każdym razem były widoczne. Nie miało to niczego na celu, po prostu mi się spodobało.

Pierwszy mankament, jeżeli chodzi o ten telefon, to (w mojej opinii oczywiście) umiejscowienie czytnika linii papilarnych. Jestem przyzwyczajona do tego, że jest on umiejscowiony na pleckach telefonu. W tym przypadku został wbudowany w przycisk blokady telefonu, na dodatek chyba troszkę za wysoko. Zapominałam często o tym, chwilami nawet źle układałam palec i telefon się nie odblokował. Bywało też, że szybciej wychodziło wpisanie kodu ekranu blokady. Ostatecznie czytnik szybko działa, jednak tylko wtedy, kiedy dobrze ułożymy palec. Po przeciwnej stronie telefonu znajduje się przycisk wywołujący asystenta Google, który też jest odrobinę za wysoko. To wszystko jednak nie skreśla tego telefonu.

Pierwsze uruchomienie moto g100

Nie mogło się obyć bez kopiowania danych z jednego telefonu na drugi. Przyznaję, że jest to całkiem przydatna funkcja, gdyż chyba nie doszukałabym się wszystkich haseł do zapisanych sieci Wi-Fi. Całość trwa zaledwie kilka minut, najdłuższym procesem jest jednak zainstalowanie wszystkich używanych przez nas aplikacji. W końcu w moto g100 mamy do czynienia z czystym Androidem 11, bez zbędnych aplikacji dodatkowych.

Do płynności działania telefonu się nie przyczepię. Szybkie przechodzenie pomiędzy różnymi aplikacjami zainstalowanymi na smartfonie nie stanowiło problemu. Mogłam grać w grę i jednocześnie słuchać muzyki na innej aplikacji, a moto g100 i tak dawało radę. Oczywiście początkowo i tak ustawiłam czarny interfejs, jednak jak już wcześniej wspomniałam – z trybu ciemnego w aplikacjach zrezygnowałam. Pojawił się jednak jeden problem, z Internetem. Pomimo włączonej transmisji danych oraz Wi-Fi z pełnym zasięgiem, aplikacje i tak nie działały. Musiałam rozłączyć telefon z Internetem, a po ponownym połączeniu wszystko działało. Taką sytuację zanotowałam kilka razy. Na dłuższą metę może się wydawać irytujące. Pozostaje jedynie pytanie, czy każdy egzemplarz tak ma.

Gestów Motoroli oczywiście nie mogło zabraknąć. Sprytne poruszanie telefonem w górę i w dół aktywuje lampę błyskową, z której najczęściej korzystałam. Dlaczego? A no dlatego, że skradanie się po II zmianie do mieszkania siostry, kiedy wszyscy już śpią, wymaga czynów niczym Cichociemny Ninja. Dwukrotne obrócenie telefonu w prawo i w lewo aktywuje aparat. Podobnie jak w moto g50 – w momencie pojawienia się powiadomienia, wystarczy przytrzymać ikonkę i pojawi się podgląd, bez konieczności odblokowania telefonu. Można nawet szybko odpowiedzieć na jakąś wiadomość. Nice, moto.

Ładowanie moto g100

Telefon korzysta z funkcji TurboPower, która sprawia, że bateria w krótkim czasie zyska dodatkowe kilkadziesiąt procent więcej. Opcja idealna dla każdego, kto ma problemy ze wstawaniem, bo budzik obudzi, ale nie przekona. Na dodatek okazuje się, że telefon nie jest naładowany. Dzięki TurboPower moto g100 w krótkim czasie pozwala na żywotność telefonu przez wiele godzin (które zazwyczaj spędzamy w pracy). Ponadto, pełne ładowanie trwało ok. godziny, a jedno pełne naładowanie baterii o pojemności 5000mAh wystarczało nawet na 24 godziny solidnego użytkowania. Połowa stanu baterii w połowie dnia. Bardzo dobry wynik. W stanie czuwania możemy wyjść z domu nawet na dwa dni. Pojemna, w pełni naładowana bateria sprawi, że telefon ciągle będzie aktywny.

Jak sprawuje się aparat?

Obiektywy mamy cztery, więc można się wiele po nich spodziewać – w tej sytuacji nie było inaczej. moto g100 absolutnie urzekła mnie ostrymi zdjęciami. Dla tego aparatu byłabym skłonna zmienić już swój, nieco stary w sumie, telefon. Do dyspozycji mamy cztery obiektywy: główny 64 Mpx z technologią Quad Pixel, 16 Mpx ultraszerokokątny (pole widzenia 117 stopni), Macro Vision 5 Mpx i aparat głębi ostrości 2 Mpx. Z takim połączeniem zdjęcia wykonane w świetle dziennym wychodziły naprawdę bardzo dobrze. Selfiaczków nie będę pokazywać, bo jeszcze sobie pomyślicie, że jestem zapatrzona w siebie. Co do aparatów z przodu – w zależności od tego, którego właśnie używamy, wokół niego pojawia się jasna otoczka. Szerokokątny z przodu łapie dużo kadru, jednak zdjęcia są mocno „sztuczne”. Podobnie jest ze zwykłym aparatem do selfie – nawet jak nie masz tapety na twarzy, to wyglądasz, jakbyś ją miał.

Stabilizacja obrazu na piątkę. Robiąc zdjęcia, kilkukrotnie przygryzałam język w obawie, że będą rozmazane- niepotrzebnie. Z aparatu jestem naprawdę zadowolona. Wystarczy zobaczyć na zdjęcie chleba ziołowego. Żadne z powyższych zdjęć nie zostało przerobione, a mimo to są wyraźne, kolorowe i po prostu przyjemne dla oczu. Nagrywanie filmów w końcu ma jakiś sens – są wyraźne, obraz się nie trzęsie, a nagrywany dźwięk jest czysty i bez zakłóceń.

Co do trybu makro, osobiście rzadko go używam. Zawsze mi się wydaje, że te zdjęcia wychodzą wtedy jakieś dziwne. Chciałam jednak mimo wszystko zobaczyć, jak się prezentuje obiektyw do tych zdjęć, więc wzięłam dla próby jedynie to, co miałam pod ręką. Za wiele tego nie było, jednak efekt jest wystarczający.

Telefon bez problemu łapie ostrość w punkcie przez nas wyznaczonym. Zdjęcia nadal wychodzą wyraziste i kolorowe, najlepiej widać to na kamieniach – nawet oczy zaczęły mnie lekko boleć od tego ujęcia. Ogólnie, jak już wspomniałam, za same aparaty z tyłu byłabym w stanie się na nią skusić.

Jeżeli chodzi o zdjęcia w trybie nocnym, zdecydowanie wypadają lepiej niż w przypadku moto g50. Głównie przez fakt, że nie trzeba wstrzymywać oddechu podczas wykonywania ujęcia. Zdjęcie wykonane w trybie nocnym nie jest prześwietlone. Różnica polega na tym, że… zdjęcie z trybem nocnym ma głęboki odcień czerni, a w trybie automatycznym jest jednak lekko prześwietlone.

Małe co nieco dla grających na telefonie

Również w Motoroli moto g100 nie mogło zabraknąć funkcji Gametime. Ogólnie nie miałam potrzeby korzystania z niej w trakcie gry, jednak podejrzewam, że dla innych graczy (tak, nazywajmy to tak, jak się to nazywać powinno), okaże się całkiem pomocna. Skrót widoczny po lewej stronie ekranu sprawia, że możemy skorzystać z wielu funkcji podczas gry. Należą do nich m. in. wyłączanie powiadomień z innych aplikacji, wykonanie zrzutu ekranu czy też nagrywanie rozgrywki. Ikonka jest na tyle skromna, że nie przeszkadza podczas zabawy, więc nie musicie się o nic obawiać.

Co jeszcze oferuje moto g100?

Myślę, że wszystko to, co każdy inny smartfon i nieco więcej. Z racji tego, że na pokładzie otrzymujemy czystego Androida, nie zobaczymy zbędnych systemowych aplikacji (choć kilka skromnych się znajdzie). Mamy wiele możliwości personalizacji i dostosowywania telefonu. O wykorzystaniu gestów już nie wspominając (choć korzystałam tylko z dwóch). Można łatwo podzielić ekran na dwie części i dzięki temu korzystać z dwóch różnych aplikacji – robię tak codziennie na swoim Mate 20 X. Dzięki dołączonemu przewodowi ready for Cable, możemy podłączyć telefon pod ekran komputera lub pod TV i korzystać z niego jak z narzędzia pracy. Magia.

Aparat oprócz zdjęć dobrej jakości, oferuje również wiele przydatnych trybów, którymi można się bawić podczas wykonywania zdjęć. W trakcie słuchania muzyki standardowo zobaczymy okładkę i możliwość zmiany utworu na kolejny. Głośnik prezentuje się dobrze, aczkolwiek jestem z tych, którzy ciągle siedzą na „wibracji”. Ewentualnie na całkowitym wyciszeniu. A później nie potrafią znaleźć telefonu w szafie (tak).

Podsumowanie

Nie boję się tego napisać – Motorola moto g100 to jeden z lepszych telefonów, jakie miałam okazję sprawdzić. Nie mówiąc już o tym, że można okrzyknąć ją najlepszą Motorolą – póki co. Aparat robi zdjęcia, którymi osobiście jestem bardzo zachwycona. Pomimo braku czytnika linii papilarnej na pleckach i kilku problemach z połączeniem z Internetem, jestem skłonna stwierdzić, że telefon te jest naprawdę dobry. Niebawem na stronie pojawi się recenzja Motoroli edge 20 lite i będę miała okazję porównać oba modele pod kilkoma względami. Jak na telefon za cenę oscylującą pomiędzy 2000 zł – 2500 zł, byłabym w stanie tyle za nią zapłacić.

Dziękujemy firmie Motorola Polska oraz Rumour za możliwość testów urządzenia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *