Może wydać się to dziwne, ale taka jest prawda. Mój poprzedni Honor Note 8 okazał się już dla mnie za mały. Po ostatnim evencie w deszczu, głośniki i mikrofon odmówiły posłuszeństwa. No tak, nie był wodoodporny. Serduszko mnie zabolało, ale to był moment, w którym trzeba było znaleźć następcę. I znalazł się, na dodatek całkiem godny – Huawei Mate 20 X!
Maleńki, pokaż się
Najbardziej ucieszył mnie fakt, że w cenie telefonu dostałam całkiem fajne gadżety. Oryginalny Huawei M-PEN (dedykowany dla 20 X), ładowarkę SuperCharge i pokrowiec typu „flip cover”. Gadżety gadżetami, ale maleństwo jest po prostu piękne. Jedyne, nad czym ubolewam to fakt, że nie występuje w srebrnej lub białej wersji. Niebieski też daje radę – pasuje mi do koloru włosów.
W pudełku znalazłam:
- Huawei Mate 20 X
- dedykowany case Huawei na plecki
- słuchawki
- ładowarkę
- kabel USB C
- instrukcję obsługi
- kluczyk do otwierania slotu SIM
Specyfikacja techniczna Huawei Mate 20 X
Jak wiadomo, telefon ten występuje w dwóch wersjach. Druga obsługuje sieć 5G i ze względu na moduł, ma mniejszą baterię. Mój jest bez tego dodatku, dzięki czemu mam baterię prawie idealną.
- wyświetlacz: OLED 16M kolorów, 1080 x 2244 px (7.20”)
- wodo- i pyłoszczelność: IP53
- wymiary: 174.60 x 85.40 x 8.15 mm (wysokość, szerokość, grubość)
- waga: 232 g
- bateria: Li-Ion 5000 mAh + szybkie ładowanie SuperCharge
- pamięć wbudowana: 128 GB, 256 GB, 512 GB
- pamięć RAM: 4 GB, 6 GB, 8 GB
- system operacyjny: Android 9.0 Pie (z zapowiedzianą aktualizacją do 10)
- interfejs: EMUI 9.0 (z zapowiedzianą aktualizacją do 10)
- procesor: HiSilicon Kirin 980, 2.60 GHz, 8 rdzeni, GPU: ARM Mali-G76
- potrójny aparat LEICA: 40 MPX ze standardowym obiektywem, 20 MPX z obiektywem ultraszerokokątnym, 8 MPX z teleobiektywem
- aparat przedni: 24 MPX (5632×4224 px)
- 2 głośniki stereo
Pierwsze wrażenia
Każdy zawsze zastanawia się, jak to jest, że bez problemu jestem w stanie obsługiwać tak duży telefon swoimi małymi dłońmi. Otóż odpowiedź brzmi: normalnie. Huawei Mate 20 X od razu otrzymał miano kolejnej „paletki do ping-ponga”, „cegły” i „niekomfortowej kafelki”. Do tych określeń można się naprawdę szybko przyzwyczaić. I choć długo miałam obawy dotyczące działania aplikacji Google, aktualizacji, a na horyzoncie pojawiać zaczął się Mate 30 – wyboru nie żałuję. Jedynie muszę znów pogodzić się z ratami.
I choć nie mieści się w kieszeni i w większości schowków samochodowych – nie wymieniłabym go na mniejszy model. Wykończenie jest w pełni precyzyjne, szklane plecki wyglądają wybornie (choć folii od nowości nie zrzuciłam i czekam, aż przyleci do mnie ta z aliexpress – mania chronienia urządzenia przed zarysowaniami). I tak, porównanie z iPhone’m 5S musiało wpaść.
Śmiałam się, że iPhone 11 ma indukcję, ale mój telefon też. Choć mam wrażenie, że ta moja indukcja prezentuje się znacznie lepiej. Do tego czytnik linii papilarnych, który działa błyskawicznie (Huawei jednak potrafi w czytniki). Nie, z sięganiem do niego też nie mam najmniejszego problemu. Wszystko jest na swoim miejscu.
Głośniki są przekozackie. Grają bardzo głośno i wyraźnie, dźwięk leci z dwóch stron. Taki rozkład sprzyja oglądaniu choćby Netflixa na pełnym ekranie. W końcu ten telefon powstał z myślą o spędzaniu nad nim czasu, szczególnie grając w gry.
Co Ty potrafisz?
Mate 20 X dzięki swoim gabarytom umożliwia wygodną obsługę dwóch aplikacji jednocześnie, co bardzo odpowiadało mi już w NOTE 8. Osobiście bardzo cenię sobie wygodne przeskakiwanie z aplikacji na aplikację, bez konieczności wychodzenia z niej. A że większość rzeczy wykonuję właśnie na telefonie – opcja doskonała. Można też samemu rozdysponować ilość miejsca dla danej aplikacji. Taki ekran w połączeniu z dedykowanym rysikiem to całkiem fajna zabawka. Bo bawię się nim jak małe dziecko kolorowanką.
Ładowanie baterii do pełna zajmuje lekko ponad godzinę. W zależności od tego ile ma %, czas szybkiego ładowania jest imponujący, biorąc pod uwagę fakt, jak duża bateria kryje się pod obudową. Dla przykładu – podłączony do ładowania przy 29%, po 44 minutach miał już 86% (zapisywałam).
Wykresy poniżej wskazują wykorzystanie baterii. Niewiele osób rozumie to, że wyłączam internet, kiedy z niego nie korzystam. Uznawana jestem za wariatkę, ale nie przeszkadza mi to. Mam bzika na punkcie oszczędzania baterii w telefonach. Tak już po prostu mam. Podczas intensywnego użytkowania bateria wystarcza na 1 dzień i troszkę. Oszczędnie dociągnie nawet do 2-3 dni.
Aparat sam w sobie jest bardzo dobry, choć na rynku pojawiają się już znacznie lepsze. Przeskok z Honora NOTE 8 na Mate 20 X jest dla mnie ogromny, więc nie mam nic do zarzucenia. Czasami podczas nagrywania filmu kilkukrotnie łapie ostrość (zauważalne jedynie przy mizernym oświetleniu), a tryb portretowy jak dla mnie za bardzo rozmazuje tło. Jakby nie było, nie przeszkadza mi to na tyle, żeby zwrócić telefon.
Tryb szerokokątny również robi robotę, jeżeli ma się przed sobą doskonałą przestrzeń do fotografowania.
Zabawka, która nie wiem jakim cudem działa, ale jakoś działa. Wystarczy obiektyw aparatu skierować na owoc/warzywo, a AI wskaże nam wartość kaloryczną i ile waży dany produkt. No ja się pytam niby na jakiej podstawie!?
Choć przyznaję, czasami pokazuje błędnie.
Oprócz tego w aparacie znajduje się również skaner kodów QR, tłumacz (którym się sporo bawiłam), aplikacja przekierowująca na zakupy po rozpoznaniu przedmiotu, oraz aplikacja identyfikująca – gdybyście nie wiedzieli, że klawiatura to klawiatura.
Prawda jest taka, że jakiego telefonu bym nie miała, dopiero w trakcie dłuższego użytkowania okazuje się, że odnajduję ukryte funkcje. Huawei Mate 20 X zapewne ma ich sporo, ale zajmie mi trochę czasu, zanim je wszystkie odnajdę. Możecie być pewni, że wzięłam go przede wszystkim ze względu na duży ekran, bo nie chciałam mniejszego. Jednak wybór ten to praktycznie strzał w 10. Sterowanie gestami odpowiada mi bardzo, a wykorzystywanie knykcia do zrobienia zrzutu ekranu i dzielenia przestrzeni – bajka.
Mój ci on!
Za wszystkie bajery wchodzące w zestaw Huawei Mate 20 X zapłaciłam 3400 zł (no ok, zapłacę, bo spłacam). Nie wiele jak na duży telefon z ciekawymi wnętrznościami i gadżetami. Wiadomo – wizualnie jest mniejszy od swojego poprzednika, jednak ekran robi całą robotę. Cóż, zatem jego następcą będzie jakiś mały TV z Manty…
Przez bardzo długi czas odrzucałam tę markę myśląc o nowym telefonie. Zawsze Samsung albo jakiś iPhone. Pewnego dnia trafiłam na promocję Mate 20 Pro (1500 zł! :D), kupiłam bez dłuższego zastanowienia i cóż mogę rzec… Telefon prawie idealny! Gdyby nie aparat, któremu czasami czegoś brakuje (uwielbiałam ten, który był w Galaxy S8), to byłby cudowny. X też wydaje się super, trochę zazdroszczę!
Zależy co kto woli, ja akurat muszę mieć telefon z konkretnym ekranem, bo akurat takie mi odpowiadają.
Oby Twój Mate działał jak najdłużej. 🙂
Tobie również tego życzę 😀
Dzięki! <3