Chciałoby się wierzyć, że skoro technologia na wakacjach, to tekst będzie o tym, jak spędzić wakacje analogowo i przeżyć. Poniekąd właśnie o tym dla Was napiszę, ale tylko poniekąd. Bo jakże to tak spędzić urlop bez technologii…
Jak się odłączyć?
To jest fundamentalne pytanie naszej cywilizacji: jak się odłączyć? Oto jedyne w swoim rodzaju genialne rozwiązanie: wyjmij wtyczkę z kontaktu, półóż na stole przed wyjazdem i niby przypadkiem nie spakuj ładowarki na wakacje. Bateria się wyczerpie, a Ty się odłączysz. To metoda wstrząsowa, ale, podobnie jak w przypadku rzucania palenia, niepolecana przez specjalistów.
Proponuję zrobić to inaczej, spokojniej i z pewnością mądrzej.
Po pierwsze zawczasu poinformuj o urlopie
W moim służbowym mailu zwykle na dwa, trzy tygodnie przed planowaną nieobecnością modyfikuję stopkę. Pod danymi kontaktowymi dodaję (na czerwono!) daty ooo, czyli out-of-office. Do osób, z którymi najwięcej pracuję, zarówno wewnątrz firmy, jak i na zewnątrz, wysyłam odrębną komunikację. Mam pewność, że wiedzą i nie będą mogli zrobić rabanu, że mnie nagle nie ma.
Po drugie znajdź zastępstwo
W zależności od tego, jakie akurat wykonuję obowiązki, szukam zastępstwa na ten czas i sposób kontaktu z tą osobą wstawiam do autorespondera. Dodaję też informację, czym dokładnie ta osoba będzie się zajmować, gdy mnie nie ma – bo przecież nie wszystkim! Ludzi niezastąpionych nie ma, ale też nie pracuję w branży, w której życie ludzkie będzie zagrożone, gdy mnie zabraknie. Praca, jak kochanka: jak kocha, to poczeka.
Po trzecie możesz monitorować korespondencję
Są jednak sytuacje, w których lepiej służbowego maila sprawdzać, żeby się nie zdziwić po powrocie. Czym może zadziwić inbox służbowy po nawet krótkiej nieobecności? Ano choćby liczbą wiadomości (nooo, jaki jest Wasz rekord liczby nowych wiadomości po wakacjach?) albo mailem, na który się czekało miesiącami i przyszedł, na złość, w czasie urlopu. Nie propaguję tego stylu, tak bardzo pracoholicznego; sama na wakacjach sprawdzam służbowe maile raz dziennie, najczęściej wieczorem, bo wiem, że powrót do pracy będzie łatwiejszy.
Jeśli dwa z tych punktów są odhaczone, a trzeci przemyślany, to…
W drogę
Nie tak szybko. Wszystko zależy od tego, gdzie i jak spędzisz wakacje. Przed wyjazdem warto ogarnąć kilka dodatkowych rzeczy.
Sprzęt
Przed każdym wyjazdem mocuję się sama ze sobą: brać laptopa czy nie? Zawsze kończy się tak samo i zawsze sobie obiecuję: następnym razem nie wezmę. Niestety, jestem osobą piszącą, dużo. Klawiatury do iPada mnie nie satysfakcjonują, a i za iPadami nie przepadam. Taką mam wadę. Może jednak Wam udaje się nie zabierać laptopa na wakacje – ten styl polecam. Trzeba rozważyć w głębi serca, czy mi się przyda, a jeśli tak, to po co i czy mogę zrezygnować. Argumentem za rezygnacją może być postawienie walizki na wadze… Tak samo zresztą tablet: czy jest mi potrzebny? Może służyć jako nośnik/backup zgrywanych zdjęć z aparatu fotograficznego, może służyć jako czytnik. Ale jeśli służy do tego, żeby być, to może lepiej, żeby go nie było?
Oprócz laptopa na wakacje zabieram zawsze Kindle’a, bo wakacje to czas czytania. Najbardziej lubię „moje” poranki, gdy piję pierwszą kawę, wiem, że nigdzie nie muszę się spieszyć i sobie czytam spokojnie.
Sprzęt obowiązkowy to dla mnie jeszcze opaska fitnessowa – mam Charge2 Fitbita – i na tym koniec. Nie zbieram aparatu fotograficznego, bo go nie mam, zdjęcia robię telefonem; nie wożę suszarki do włosów czy depilatora, nie latam dronem. Czasem ze zdumieniem przyglądam się, co ludzie wyjmują z bagażu podręcznego na kontroli bezpieczeństwa i potrafię z tej całej elektryki usprawiedliwić jedynie wibrator. Myślę sobie: przecież to wszystko waży okropnie dużo, ja to potem musiałabym nosić. No właśnie, nie muszę.
Zachęcam za to do zrobienia listy potrzebnych ładowarek i kabelków, bo może ona uratować, hmm, baterię na wyjeździe. W naszych pogaduchach o opaskach fitnessowych wspomniałyśmy, że bez specjalnej ładowarki Fitbit stanie się na wakacjach balastem, a nie monitoringiem aktywnego wypoczynku. Do tego gatunku sprzętu, o którym warto pomysleć wcześniej (czytaj: przed wyjazdem), zaliczam też przełączki do kontaktów, nieodzowne w Wielkiej Brytanii czy USA i w niektórych państwach azjatyckich.
Jedynym wreszcie elementem sprzętu, który uważam za niezbędny w czasie urlopu, jest telefon. A i ten telefon należy przed wakacjami odpowiednio przygotować.
Zabezpieczenie telefonu
Jeśli wybierasz się na plażę, pamiętaj, żeby telefon schować do plastikowego kondomika, który zabezpieczy aparat przed piaskiem. Niektóre dodatkowo uchronią telefon przed zachlapaniem wodą, przy zachowaniu funkcji robienia zdjęć czy video w wodzie, a jeszcze inne pozwolą na pływanie z telefonem na szyi czy nurkowanie do głębokości kilku metrów. Mój ulubiony typ takiej ochrony mieści oprócz telefonu dodatkowo kluczyki do samochodu. W takiej sytuacji wszystko, co cenne, zamykam w samochodzie, na brzegu zostawiam ręcznik i plażową sukienkę z klapkami, wchodzę do wody z telefonem i kluczykami i pływam do woli.
Innym rodzajem ochrony, szczególnie istotnym, jeśli urlop spędzasz w górach, jest zabezpieczenie przed upadkiem na kamienie, które potrafią być twarde. Bardzo twarde, szczególnie dla Twojego smartfona. Tu sprawdzi się typ etui zwany bumper, który niekiedy pokryje także plecki i ekran, ale najczęściej ograniczy się do ramki na boki, zwłaszcza na rogi smartfona. Nie trzeba chyba wyjaśniać, że przy upadku to właśnie bumper zamortyzuje jego siłę i przyjmie uderzenie na siebie. Pamiętajcie jednak, że mówimy o upadku z metra, może dwóch wysokości, a nie telefonie spadającym z krzywej wieży w Pizie na kamienny włoski bruk!
Myśląc o zabezpieczeniu smartfona, warto pamiętać też o tak podstawowej sprawie, jak chronienie go przed kradzieżą. Nie kładź telefonu na stoliku w restauracji – poza tym, że to raczej niegrzeczne, przechodząca osoba może go po prostu zabrać, gdy Ty będziesz się rozkoszować smażonymi sardynkami. Tylne kieszenie spodni w tłumie nie są dobrym miejscem do przechowywania najnowszego Samsunga. Klepnięcie po tyłku może niejedną/niejednego wprawić w zdenerwowanie, przez które nie zauważy, że telefon zniknął. Otwarta torebka nie zabezpieczy iPhone’a, nawet starego, przed kradzieżą. Chciałabym napisać, żeby telefon po prostu trzymać przy dupie, cały czas, ale można by to wezwanie opacznie zrozumieć i przechowywać go w majtkach…
Ważne aplikacje
Gdziekolwiek jedziesz, zabierz mapę. Chyba że wybierasz się na all inclusive i Twoja trasa będzie się ograniczała do przejścia z pokoju, do restauracji i na brzeg basenu. Zarówno w Google Maps, jak i Apple Maps możesz ściągnąć przed wyjazdem – wybrane okolice – i w ten sposób korzystać z nich offline (choć, przyznam, w Apple Maps nie jest to tak proste, jak u konkurencji). Warto czasem mieć mapę na telefonie, żeby na przykład trafić do polecanej restauracji, choć akurat ja należę do tych dinozaurów, które muszą mieć mapę papierową, zwłaszcza jeśli podróżuję samochodem.
https://www.instagram.com/p/BX3D3Snl_Nu/?utm_source=ig_web_copy_link
No właśnie, polecana restauracja. Jak ją znaleźć? Można kogoś zapytać: „Gdzie tu dają najlepsze lokalne potrawy?”. W zadaniu pytania w lokalnym języku pomoże Google Translate i Microsoft Translator. Są na tyle fajne, że nawet z fotografii przetłumaczą napis (np. zakaz wjazdu) – o ile w telefonie jest włączona transmisja danych – a w trybie offline, jako ściągnięte aplikacje, przetłumaczą wszystko, co wstukasz na klawiaturze. Warto mieć jednak na uwadze, że tłumaczenia nie zawsze są w 100% akuratne, ale z prostymi rzeczami sobie poradzą z pewnością.
Jeśli jednak wolisz inaczej szukać lokalu na romantyczną kolację lub dobre śniadanie, polecam skorzystać z Foursquare’a lub YELP-a. Nam się w ten sposób udało znaleźć znakomitą miejscówkę w Mediolanie – zaufaliśmy opisowi i rekomendacjom po włosku (tłumaczonym Google Translate), bez pytania kogokolwiek o pomoc. W tych aplikacjach znaleźliśmy także polecane plaże w izraelskim Ejlacie, a na Sardynii zgodnie z opiniami na Foursquare planowaliśmy trasy dojazdów do niektórych zabytków. Bardzo przydatne. Dodam dla porządku, że Google także oferuje opiniowanie i polecanie miejscówek, ale, przyznam szczerze, nie do końca im wierzę. To moje subiektywne zdanie, możesz się nie zgadzać – Google mnie zawiódł, w przeciwieństwie do Foursquare’a.
Nie wspominam nawet o takich aplikacjach, jak przewodniki turystyczne. O tym można byłoby napisać nie jeden, ale sto artykułów, każdy o innym mieście, regionie, kraju… Po takim Paryżu, dajmy na to, można chodzić, odkrywając miejsca opisane w literaturze. Po Krakowie prowadzi nas aplikacja Szlakiem Wyspiańskiego (dzięki Muzeum Narodowemu w Krakowie). Są szlaki kulinarne, muzyczne, nawet szlaki nocnych klubów. Warto przed wyjazdem w App Store czy Google Store wpisać nazwę miejscowości/regionu, gdzie się udajesz, zobaczyć, co dla nas przygotowano. Co ważne, większość takich aplikacji także działa w trybie offline.
Są jeszcze aplikacje turystyczne i podróżnicze. Choćby aplikacje linii lotniczych, z którymi się podróżuje, aplikacja Airbnb, jeśli to w tym serwisie zarezerwowałam noclegi, aplikacja booking.com, jeśli wiesz, że nie wszystkie noclegi są zapewnione… A wreszcie takie aplikacje, jak na przykład RATP, czyli zbiorkom paryski, w którym można znaleźć dogodne połączenia na metro, lub analogiczna berlińska BVG, w której można niezwykle wygodnie kupić bilety komunikacji miejskiej. Jeśli jest się uzależnionym od Ubera, to warto sprawdzić, czy na pewno w danej lokalizacji Uber jeździ. Może trudno Ci w to uwierzyć, ale są miasta na świecie, gdzie zamiast aplikacji na smartfonie używa się kciuka i łapie coś w rodzaju miejskiego stopa. I tak, dokładnie tak, jak podejrzewasz, kierowca przed rozpoczęciem kursu powie, ile kurs będzie kosztował.
To moje polecenia aplikacji na telefonie; a jakie aplikacje na wakacjach Ty wykorzystujesz?
Digital wellness
Przygotowanie telefonu na wyjazd, to nie tylko jego zabezpieczenie fizyczne, to nie tylko ściągnięcie ważnych i potrzebnych aplikacji, ale to dostosowanie telefonu do wakacyjnych potrzeb. Najważniejsze, w mojej opinii, to sciszenie dzwonka i przyjęcie zasady, że zgłośnisz go po powrocie. Druga, równie ważna zasada, to wyłączenie powiadomień. Wszystkie pingujące aplikacje można wyciszyć i ręcznie sprawdzać to, na czym ci zależy, a nie dawać się wodzić za nos fejsowi czy insta. Cyfrowe spa, digital wellness, coraz szerzej propagowane na świecie, można uprawiać właśnie w czasie wakacji. Przynajmniej się starać. Timeline da się nadrobić po powrocie z wakacji, a straconych zachodów słońca czy koncertów cykad nie.
O czym zapomniałam?
Nie, nie zapomniałam! Nie pisałam o tym, co zrobić, gdy jednak telefon zaginie (jest taka opcja w iPhone’ach Find my iPhone, tak tylko przypominam, jest opcja kasowania zdalnie danych itd.), bo zakładam, że telefonu nie stracisz. Nie piszę o tym, że warto sprawdzić, czy operator daje jakieś specjalne taryfy na transfer danych na czas wyjazdu. Roaming w Unii Europejskiej jest już tani, ale dotyczy wyłącznie połączeń telefonicznych. Internet trzeba nadal odmierzać limitowanymi wiaderkami danych, żeby się nie zdziwić rachunkiem po powrocie. Albo kupić lokalną kartę SIM, którą się włoży do… właśnie, do kolejnego zabranego aparatu. Ach, jeszcze o tym, że choć w wielu miejscach natrafi się na darmowe i otwarte Wi-Fi, to nie warto ryzykować danych na telefonie, tylko po to, by sprawdzić, ile serduszek dostał czyjś Tweet.
Gdy technologia jest na wakacjach, gwarantuję, że będą one dobre. Życzę Wam udanych wakacji, pełnych wrażeń i doświadczeń, których nie zapewni żaden smartfon!