Przyjechało do mnie Porsche, czyli dizajnerski monitor na moim biurku

Wyobraziłam sobie, że pierwsze porsche, z którym się zaprzyjaźnię, będzie głośno warczało, dużo paliło i na niskim zawieszeniu utrzyma lśniącą czerwoną karoserię. Tymczasem to porsche, które zawitało na moje biurko na kilkutygodniowe testy, ma zawieszenie akuratne, nie za niskie, niemal nie widać delikatnej czarnej karoserii, co do spalania ­– nie umiem się wypowiedzieć. No i nie warczy. Poznajcie Państwo PDS271, monitor, którego look wyszedł z dizajnerskiego Studio F.A. Porsche, a producentem jest AOC.

What’s in a name… PDS271!

Zacznę od krytyki. Jak się projektuje coś tak ładnego, chciałoby się, żeby miało również piękną nazwę. Oczywiście, powtórzmy za Szekspirem: „róża pod inną nazwą pachniałaby równie słodko”, ale czy naprawdę chcielibyśmy nazywać różę, dajmy na to, „RZ199C”? Drogi Producencie, drogie AOC, dlaczego tylko dizajn zamówiłeś, a nie nazwę? Porsche samochody umiało nazwać Cayenne, dlaczego dla monitora zewnętrznego nie znaleźliście zapadającej w ucho nazwy? Choćby Panamera czy Macan, czyli po indonezyjsku Tygrys.

Unboxing

Zabrałam się więc do pudełka zawierającego Tygrysa z pewną taką nieśmiałością… Nieprawda. Podeszłam zdecydowana na rwanie monitora z wnętrza i tu pierwsze zaskoczenie. Siłacz zbędny. Już karton uniosłam swobodnie, a sam oczekiwany ładunek wyjęłam z niego jedną ręką. Podoba mi się, że mogę być samodzielna przy tak prozaicznej czynności, jak stawianie zewnętrznego monitora na biurku. Plus jeden dla producenta.

Po ustawieniu monitora na biurku zasiadłam i się na niego zapatrzyłam. Na zdjęciach wygląda pięknie, ale szczególnie w kontraście z antyczną formą mojego biurka, jawił się przepięknie. Poczułam się jak w muzeum sztuki użytkowej, gdzie obok obiektów klasycznych, z czasów, gdy warstwy bogate dbały o estetykę przedmiotów, którymi się otaczały, stawia się współczesne ciągle rzadkie przykłady znakomitego dizajnu użytkowego. Zwłaszcza ciągle nieczęstego w technologii.

Jest piękny, ponieważ…

Już zatem wiecie, że jest piękny. Na czym to polega? Kilka elementów, które proszę zapamiętać. AOC PDS271 po pierwsze niemal pozbawiono bezeli, wpisuje się więc w nurt ekranów bezramkowych. Po drugie jest cieńszy niż moja dłoń z profilu. Po trzecie ustawiono go na kosmicznej wygiętej, asymetrycznej nóżce – to ona robi największą robotę, aż mnie korciło podczas pracy przy nim, by ciągle zerkać na tył i na nią, nogę. Po czwarte schowano mu kable do eleganckiego boksu, który nawet nie wiem, gdzie leży (jest tak fajny, że niewidoczny), na biurku nie mam zatem żmijowska (to jest ponoć killer feature tego monitora – pozwolę się nie zgodzić, stawiając go dopiero na czwartej pozycji). Wszystko to powoduje, że monitor zewnętrzny – zwykle taki, hmm, kloc na biurku – nie dominuje go, wtapia się i pasują do siebie. Widzicie to wszystko? Szał.

Specyfikacja

Pod względem parametrów jednak tego szału nie ma. Żeby się upewnić, zajrzałam w specyfikację i oto, co w niej znalazłam. Rozdzielczość – FullHD (1920 × 1080) – dobrze. Odświeżanie – 60 Hz – standardowe, ale monitora nie urywa, mogłoby być więcej. Czas reakcji – 4 ms – przeciętnie. Matryca – IPS – bardzo dobrze. Tylko jedno wejście HDMI i w ogóle brak jakichkolwiek innych portów. Jedno, dobrze czytacie; na sąsiednim biurku do jednego monitora podpięte są dwa komputery, a gracz podłączyłby na raz komputer i konsolę (nie podłączy, jak się słusznie domyślacie). Wejście miniJack na słuchawki lub zewnętrzne głośniki – świetnie, to duży plus, ale nie ma wbudowanych głośników. Szkoda. Z ciekawszych parametrów zwróciłam uwagę na dużą rozpiętość przechyłu, ale, niestety, nie da się przekręcić go do pionu, brak mu także regulacji wysokości.

Dla kogo taki monitor?

Z takich parametrów wynika jedno: to nie jest monitor dla tych, którzy pracują na plikach graficznych (brak możliwości sprzętowej kalibracji). Nie jest również monitorem dla graczy (odświeżanie). Drogą wykluczenia okazało się, że to monitor dla mnie i mnie podobnych. Dlaczego? Sprawdźmy moje potrzeby.

Przede wszystkim bardzo dużo piszę, a przy pisaniu korzystam zwykle z wielu różnych źródeł – są to czasem strony internetowe, niekiedy otwarte skany zdigitalizowanych starych książek w bibliotekach cyfrowych, często inne dokumenty, a nawet filmy na YouTube. Drugim polem mojej aktywności na komputerze jest praca na potężnych i skomplikowanych arkuszach kalkulacyjnych. Zdarza się, że na dwóch czy trzech jednocześnie lub, co gorsza, czerpię informacje z takich arkuszy do sporządzania raportów lub opracowywania danych w postaci graficznej (wykresy, kolorowe tabele itd.). Jak się domyślacie macowy Split View czy windowsowy Split Screen to moja ulubiona funkcja. Jeden ekran, laptopowy, nie wystarcza. Nie gram, nie obrabiam foto i nie montuję video, a filmy i seriale oglądam na laptopie w łóżku.

Widok Split Screen na Windowsie

Wstępna analiza takich potrzeb ujawnia odbiorcę: wysublimowany historyk sztuki pracujący jako fakturzysta. Nie! Właśnie ja, dla takich stosunkowo przeciętnych potrzeb jak moje, pan Porsche okazuje się hitem. Split View na jego półmetrowym (!!!) ekranie wygląda jak dwa ekrany obok siebie. Co więcej, dzięki matrycy z IPS mogę rzucać okiem pod kątem na monitor stojący z boku. Kolory zdigitalizowanych książek na często czarnym lub bardzo ciemnym tle wyglądają znakomicie. Dobry kontrast i matowy ekran nie dają zmęczyć się oczom, nawet podczas wielu godzin pracy nad tekstem (nie bądźcie jak ja, róbcie częstsze przerwy w czasie pracy).

Dwa arkusze kalkulacyjne otwarte w widoku horyzontalnym, w Split Screen z notatką w One Note; ciągle nie jest za mało miejsca.

A do tego jest taki piękny…

Komu zatem polecałabym ten monitor? Wszystkim tym, których potrzeby ograniczają się do pisania na komputerze i przeglądania stron internetowych – wszyscy pracujący w słowie. I chyba do nich jest ten produkt skierowany, bo zwykle z taką pracą (tłumacz, redaktor, copywriter, pisarz, bloger) związane jest korzystanie z wielu źródeł równocześnie. Za to płace nie dosięgają stawek oferowanych grafikom komputerowym, ma to więc sens: profesjonalne monitory dla tych drugich kosztują znacznie więcej, oferując także lepsze funkcje. Nie znaczy to, że to monitor dla „ubogich”. To przepiękny przedmiot, który z radością można postawić w salonie i pokazywać gościom swojego „porszaka”. Albo postawić go w agencji kreatywnej i dać tym, co nie robią w obrazkach. Będą zachwyceni, że pracują na równie ładnym przedmiocie, co ci w wyższych widełkach.

Wykonanie

Szczególnie, że ten „porszak” jest znakomicie wykonany. Dobrej jakości czarny plastik na szczątkowych bezelach (pamiętacie: jest bezramkowy!) i pleckach zaskakuje – sądziłam, że to metal, ale przecież metalowe plecy ważyłyby więcej! Matowe aluminium na dolnej ramce i nodze, a także na boksie porządkującym kable. Chce się tego dotykać, bez wrażenia jakiejkolwiek tandety. Wywołanie menu Ustawień tego monitora jest proste – jeden przycisk ukryty pod ekranem wywołuje ikony panelu sterowania. Nawigacja po tym menu już nie zawsze, ale to zapewne kwestia wprawy (albo mojego braku zrozumienia dla ikon).

By pochwalić producenta, dodam, że do monitora załączono ściereczkę do czyszczenia ekranów. Szacun. Od razu wyczyściłam wszystkie ekrany w domu i biegłam w stronę okien. Na minus zaliczam udostępnienie instrukcji i specyfikacji na CD. Ludzie, do czego mogę sobie CD włożyć? Ach tak, mam wieżę SONY kupioną w 1994 roku, do niej włożę CD. Oh, wait, to nie muzyka, a CD w wieży i tak nie działa.

Podsumowując…

Gdyby nie inne pilniejsze wydatki domowe, nie rozstałabym się z nim. Spełnia moje potrzeby zupełnie, jeśli chodzi o funkcje; relacja ceny do możliwości jest znakomita. Jego wygląd natomiast rekompensuje wszystkie inne niedogodności, a wręcz przewyższa potrzeby. Do tego ładnie się komponuje ze srebrnym laptopem z jabłuszkiem na klapie. Lubię się otaczać pięknymi przedmiotami. AOC PDS271 należy do nich zdecydowanie. Szkoda, że AOC nie wykorzystało marketingowej siły brandu „Porsche” i na ekranie widzimy wyłącznie nazwę producenta. Niby dizajn mówi sam za siebie, ale wpisuje się to w niechlubną tradycję pomijania nazwisk projektantów czy studiów projektowych.

Pytanie: na co stawiacie. Na piękny, minimalistyczny dizajn czy na idealny obraz HD? Ja na to pierwsze. Gdyby naprawdę zależało mi na oglądaniu filmów w FullHD, szukałabym wypasionego telewizora za dziesięć średnich krajowych. W tej cenie (około 700 złotych!) i z takimi potrzebami ten monitor biorę i się w niego wgapiam.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *