Chyba wszyscy wiedzą, że nazywam swój telefon (Huawei Mate 20 X) swoim ukochanym maleństwem. Każda osoba, jaka się spotkała z moim telefonem, mianowała go paletką, przenośnym telewizorem, książką, cegłą, kafelką, teczką i innymi „synonimami”. W moich dłoniach na testy wylądowała Motorola moto g50, która w porównaniu z moim telefonem wyglądała na malutką. I taka właśnie była. Przestawienie się na mniejszy ekran było dla mnie nie lada wyzwaniem. Ostatecznie JAKOŚ się udało, lecz nawet po kilku dniach korzystania z telefonu – nie trafiałam w literki na ekranie…
Wraz z paczuszką, w której spakowany był telefon, dostałam kilka dodatkowych rzeczy, z których bardzo się ucieszyłam (cieszą mnie małe rzeczy i bez podtekstów proszę). Moje rączki wyciągnęły pudełko z telefonem, organizer na biurko z zegarem LED (sztosik!), smycz i notesik, który już mi się przydaje. W pudełku Motoroli znalazłam:
- Motorolę moto g50
- dedykowany case Motoroli na plecki
- ładowarkę
- kabel USB C
- instrukcję obsługi
- kluczyk do otwierania slotu SIM
Specyfikacja techniczna Motoroli moto g50
Zanim rozpocznie się testy, warto wiedzieć, co siedzi w środku tego skromnego, maleńkiego telefonu. Motorola moto g50 może stać się doskonałą propozycją dla osób szukających urządzenia z obsługą sieci 5G w atrakcyjnej niskiej cenie. A oto jej specyfikacja:
- telefon dostępny w kolorach Steel Grey oraz Aqua Green
- system operacyjny Android™ 11
- procesor Qualcomm® Snapdragon™ 480
- pamięć wewnętrzna to wbudowane 64 GB i możliwość rozszerzenia do 1 TB za pomocą karty microSD
- 4 GB pamięci RAM
- czujniki: powiadomienia na ekranie, czujnik zbliżeniowy, czujnik światła otoczenia, akcelerometr, żyroskop, radar Sar (zgodność)
- czytnik linii papilarnych z tyłu + odblokowanie telefonu za pomocą rozpoznawania twarzy
- bateria 5000 mAh
- wyświetlacz IPS 6,5″ Max Vision HD+ (1600×720) | 269 ppi z proporcjami 20:09
- wymiary 164,9 x 74,9 x 8,95 mm
- waga 192 g
- port typu C (2.0)
- model z hydrofobową powłoką
- aparat przód 13 Mpx
- aparaty z tyłu – główny 48 Mpx z technologią Quad Pixel, 5 Mpx Macro Vision, czujnik głębi 2 Mpx + lampa błyskowa LED
- jeden głośnik z inteligentnym systemem PA
- gniazdo słuchawkowe 3,5 mm + 2 mikrofony
- Bluetooth 5.0, NFC, Wi-Fi
Jakie to jest małe!
Tak, na czas recenzji musiałam sobie wybić z głowy fakt, że moto g50 jest dla mnie bardzo małym telefonem. Niestety, dłonie mam przyzwyczajone do ekranu 7.20” niżej z pewnością nie zejdę. Jednak nie będę narzekać na fakt, że ten telefon jest dla mnie za mały, nie trafiałam w literki i ikony, wypadał mi z dłoni, kiedy leżałam w łóżku i zaczęłam jeszcze bardziej podziwiać wszystkich korzystających z mniejszych telefonów.
Telefon jest ładny i solidnie wykonany. Naprawdę, jeżeli chodzi o design, nie ma się do czego przyczepić. Na dodatek dobrze leży w dłoni. Wszystkie smartfony aktualnie wyglądają tak samo, jeżeli chodzi o ekrany. Kolor przypadł mi do gustu, a aparaty zostały umiejscowione w taki sposób, do jakiego wszyscy przywykliśmy. Spodobał mi się fakt, że pomiędzy urządzeniami z Androidem można przenosić dane w podobny sposób, jaki wykorzystuje od lat iOS. Nawet tapeta na Motoroli była taka sama jak na moim Mate 20 X.
Czytnik linii papilarnych działa poprawnie, choć nieco wolniej niż w moim telefonie. Ekran jest naprawdę bardzo wyrazisty i reakcja na dotyk zaskakująco dobra. Jakież było moje zdziwienie, kiedy włożyłam telefon do kieszeni i najzwyczajniej w świecie zapomniałam, że on tam jest… Niestety i w tym przypadku obudziła się we mnie nadmierna dbałość o sprzęt i po godzinie od wyjęcia z pudełka MUSIAŁAM nałożyć szkło na ekran. Jestem #ciapaTsumi i bałam się, że ten telefon ucierpi, a nie powinien. Po założeniu szkła reakcja na dotyk się nie pogorszyła, co tylko dobrze świadczy o samym wyświetlaczu.
Teraz pokaż co potrafisz
Pierwsze wrażenia i wielkość telefonu pozostawiłam już za sobą. Spodobała mi się sama konfiguracja. Wszystkie aplikacje, spisy połączeń, wiadomości, kontakty, a nawet tapeta zostały „przerzucone” z mojego telefofnu na moto g50. Trwało to kilka chwil, jednak telefon od razu był gotowy do pracy. Teraz jest okazja dla wszystkich posiadaczy urządzeń Apple na komentarz, że oni już dawno tak mieli. Tak długo, jak korzystałam z Motoroli, tak często nie trafiałam w odpowiednie literki podczas pisania wiadomości, jednak pogodziłam się mocno ze swoim „zboczeniem” dotyczącym dużych telefonów.
Przeskakiwanie pomiędzy aplikacjami było bardzo szybkie i płynne. Grająca w tle muzyka z Youtube Music w niczym nie przeszkadzała smartfonowi. Skakanie pomiędzy Twitterem, Messengerem, Instagramem i grami nie stanowiło dla niego problemu. Czarny interfejs to zdecydowane odzwierciedlenie mojego czarnego humoru, charakteru i duszy, dlatego bardzo mi odpowiadało. Nawet mniejsza czcionka okazała się dla mnie bardzo czytelna. Dodatkowe gesty motoroli były bardzo przydatne – poruszanie telefonem aktywowało lampę błyskową, a dwukrotne obrócenie telefonu aktywowało aparat. Gestów Motoroli jest kilka, jednak ja głównie korzystałam z tych dwóch. Kiedy pojawia się powiadomienie, wystarczy przytrzymać ikonkę i pojawi się podgląd – bez potrzeby odblokowania telefonu. Sprytne!
Ładowanie telefonu
Na jednym ładowaniu i solidnej eksploracji podczas użytkowania, moto g50 bez problemu wytrzymywało całe 24 godziny. Czasami odnosiłam wrażenie, że jest ciepła i zaczyna się przegrzewać, jednak ostatnio ogólnie było bardzo ciepło, więc może i Motorola się męczyła…?
Pojemność baterii to 5000 mAh, więc całkiem sporo jak na telefon z niskiej półki. Muszę przyznać, że grając w The Seven Deadly Sins: Grand Cross miałam niemałe obawy o jej wytrzymałość. Jednak mimo regularnego grania, telefon i tak wytrzymywał jeden dzień. Jak dla mnie to bardzo satysfakcjonujący wynik. Internet był stale włączony (czasami tylko przeskakiwał z łączności Wi-Fi a transmisją danych), dźwięków nie lubię, więc były włączone wibracje. Ponadto jasność ustawiona maksymalnie i ciągłe odpisywanie na wiadomości w różnych aplikacjach, połączone ze słuchaniem muzyki i oglądaniem YT. Pod względem wydajności – moto g50 mi zaimponowało.
Aparat w moto g50
Do wykonywania zdjęć wykorzystujemy trzy obiektywy – główny 48 Mpx z technologią Quad Pixel, 5 Mpx Macro Vision oraz czujnik głębi 2 Mpx. Z jakością wykonywanych zdjęć wychodziło… różnie. Kiedy aura sprzyja i światło jest dobre do wykonywania zdjęć, aparat nawet daje radę. Kolory są nasycone, zdjęcia wyraźne i szczegółowe. Przy kiepskim naświetleniu, zdjęcia, niestety, również tracą na jakości. Będąc na spacerze, zrobiłam kilka zdjęć, wykorzystując również tryb makro. Nawet udało mi się uchwycić na zdjęciu ważkę – nie widziałam tego owada od lat. Na dodatek, udało mi się go złapać, w Czechach! Aparat rozpoznaje również, co w danym momencie fotografujemy, np. jedzenie.
Jeżeli chodzi o stabilizację, jest… ciężko. Jeżeli ktoś nie ma pewnej ręki, w szybkim czasie zauważy, że prawie każde zdjęcie jest lekko rozmyte. Musiałam czasami naprawdę bardzo się skupić, żeby zrobić zdjęcie nawet nieruchomego obiektu. Ostatecznie każde zdjęcie, które było lekko „ruszone” usuwałam, bo mi się po prostu nie podobało. Dla porównania idealnie nadał się basen z piłeczkami mojej najmłodszej siostrzenicy. Zdjęcie po prawej zostało wykonane moto g50, zdjęcie po lewej moim Mate 20 X. Widać różnicę w nasyceniu kolorów, ale również w ostrości i szumach. By zrobić to zdjęcie, przygryzałam wargę i wstrzymywałam oddech, żeby się nie ruszać. Nawet zaczęło mi się w oczach mienić i stwierdziłam, że bardziej poruszałam swoim telefonem. Ekhmn.
Jeśli ktoś nie potrzebuje korzystać z trybu nocnego, nie wiele traci. Ciężko zrobić z nim dobre zdjęcie, które jest wyraźne. Robiłam, co mogłam, by maksymalnie nie ruszać telefonem, jednak efekt, ostatecznie, wyszedł średni. Postanowiłam więc wyłączyć ten tryb i dla porównania (ponownie ze zdjęciem z mojego telefonu), zrobić zdjęcie w trybie automatycznym. Efekt był znacznie lepszy niż w dedykowanym trybie.
Tryb do gier
Odpalając jedną z gier, w którą gram codziennie, zauważyłam, że Motorola wprowadziła do swoich smartfonów tryb, który pozwala na szybkie wykonywanie akcji w trakcie rozgrywki. Skrót jest ciągle widoczny na ekranie – jednak nie można go złapać podczas robienia zrzutu ekranu. Klikając w główną ikonę, rozwijamy menu, w którym mamy do wyboru wyłączenie powiadomień, nagrywanie rozgrywki, wykonanie zrzutu ekranu i inne udogodnienia. Przyznaję, że opcja ta jest całkiem interesująca. Mimo że nie miałam potrzeby skorzystania z niej podczas testów. Gametime naprawdę może okazać się przydatne podczas dłuższej rozgrywki.
Pozostałe funkcje moto g50
Na nudę z tym telefonem nie ma co narzekać. Funkcji do znalezienia i skorzystania jest naprawdę wiele. Możemy przechodzić pomiędzy aplikacjami, a nawet mieć na nie jednocześnie podgląd. Aparat oferuje wiele trybów, którymi można się skutecznie bawić. Kiedy słuchamy muzyki, a telefon jest zablokowany, pojawi się nam okładka danej piosenki z odtwarzaczem. Głośnik prezentuje nam dobrej jakości dźwięk, w którym brakuje szumów i dziwnych trzasków. Na całe szczęście w moto g50 mamy dostęp do „ściągi”, dzięki której odkryjemy wszystkie gesty. Opcji personalizacji jest naprawdę wiele, a obsługa na tyle intuicyjna, że szybko można się odnaleźć w całym interfejsie. Najważniejszy jednak jest fakt, że telefon otrzymujemy z czystym Androidem, co oznacza, że nie znajdziemy w nim zbędnych aplikacji, z których ostatecznie i tak nigdy nie skorzystamy.
Podsumowanie
moto g50 jest telefonem z niższej półki cenowej. Na design nie ma co narzekać, ponieważ prezentuje się bardzo dobrze, a ekran oferuje przyjemne kolory i szybki czas reakcji. Ponadto duża bateria gwarantuje bezproblemową i intensywną pracę przez cały dzień, a procesor nie pozwala na zawieszanie się telefonu, umożliwiając płynne przechodzenie pomiędzy aplikacjami. Rozmowy są wyraźne i nie ma problemów z szumami podczas wsłuchiwania się w to, co mówi do nas rozmówca. Aparat może chwilami pozostawić wiele do życzenia, jednak za 899 zł byłabym skłonna wziąć jeden egzemplarz do siebie. Gdyby jeszcze miał nieco większy ekran…
Dziękujemy firmie Motorola Polska oraz Rumour za możliwość testów urządzenia.
Jak zwykle super recenzja, którą miło się czyta 🙂
🙂