HONOR Magic5 Pro | recenzja

Po wymianie swojego ulubionego telefonu jakim jest Huawei Mate 20X, trochę za nim tęsknię. Głównie przez jego gabaryty i fakt, że ogarnia robienie zdjęć do recenzji sto razy lepiej niż mój obecny iPhone. Bardzo się ucieszyłam, kiedy okazało się, że HONOR Magic5 Pro wyląduje u mnie na testach. Miło było wrócić do znanego mi układu i sposobu działania, jednak nie wszystko okazało się tak fajne, jak myślałam na początku. Za chwilę dowiecie się, dlaczego właśnie tak, a nie inaczej.


Pudełko niczym się nie różni od tych, które najczęściej widuję podczas recenzowania telefonów. Wieczko otwierane do góry, o jednolitym kolorze, z subtelną, minimalistyczną czcionką informującą, z jakim modelem mamy do czynienia. Zaskoczenie po jego zobaczeniu było oczywiste. W końcu wyspa z aparatami zajmuje solidną część tylnej obudowy. Na dodatek, taki obiektyw miałam kilkanaście lat temu w swojej pierwszej cyfrówce z Samsunga – piękne czasy swoją drogą. HONOR Magic5 Pro pod względem wizualnym z całą pewnością prezentuje się bardzo ciekawie, a dobrana do niego kolorystyka przypadła mi do gustu. Oto i zawartość pudełka:

Specyfikacja techniczna: HONOR Magic5 Pro

Pierwszy kontakt z telefonem był całkiem pozytywny, choć od razu zauważyłam, że ze względu na solidną wyspę z aparatami, trzymając go w jednej ręce ,czuję, jak przechyla się do tyłu. Nie ma co – od razu po wyjęciu z pudełka czuć, że trzyma się telefon. Cała bryła pod względem designu może się podobać, Matowe plecki, zaokrąglone krawędzie (na dodatek w kontraście są błyszczące) i zaokrąglony ekran fajnie ze sobą współgrają. Wyspa z aparatami, choć naprawdę jest solidna, to dobrze została umiejscowiona i wkomponowana w obudowę. Niestety przy dłuższym korzystaniu może okazać się niekomfortowa, a palcami szybko zabrudzimy obiektywy – sprawdzone na własnej skórze. Poniżej specyfikacja techniczna HONOR Magic5 Pro, zwracająca uwagę na jego najważniejsze aspekty.

Pierwsze wrażenia: wysokie oczekiwania

Ze swoim Mate 20X musiałam się pożegnać ze względu na fakt, że swoje już przeżył i okazał się powoli za stary na niektóre aktualizacje. Niestety nie znalazło się nic, co miałoby podobną wielkość ekranu i nadal czekam na urządzenie, które w tym aspekcie spełni moje oczekiwania. HONOR Magic5 Pro okazał się dla mnie wyjątkowo szybki w opanowaniu, ponieważ doskonale znam już sposób działania tego producenta. Innymi słowy, wiem, co z czym się je. Ucieszyłam się, że ekran jest chroniony od początku, ponieważ moje długie paznokcie mogłyby uszkodzić ten fajny, zaokrąglony wyświetlacz, który świetnie prezentuje obraz w każdych warunkach. 1300 nitów w połączeniu z odświeżaniem 120 Hz wykonuje naprawdę dobrą robotę. I tak moi drodzy, mam niewielkie dłonie, ale ogarniałam sprawnie całość jedną ręką. Interpretacja dowolna.

Gabaryty w porównaniu z wagą mogą dla niektórych wydawać się niekorzystne. Wydaje mi się jednak, że wystarczy odpowiednia ilość czasu obcowania z jakimś urządzeniem, by wszystkiego się nauczyć i do wszystkiego przyzwyczaić. Ekran OLED o przekątnej 6,81″ oferuje wystarczającą ilość przestrzeni do wykorzystania i wyświetlania tego, co potrzebujemy. Obszar aktywny ekranu w tym modelu wynosi 92.33% zatem mamy spore pole do wykorzystania. Nawet fakt zaokrąglonego ekranu nie przeszkadza, a do niektórych odstępstw barwowych należy się przyzwyczaić, bo na krawędziach to po prostu taki urok.

Elegancko i ciekawie zarazem

Jeżeli ktoś nie lubi korzystać z telefonu z dodatkowym etui, to spieszę donieść, że matowe plecki w przypadku zielonej wersji urządzenia nie zbierają odcisków palców. Przynajmniej moje nie zostawiały brudnych plam, a telefon wygodnie leżał w dłoni. Etui jest na tyle cienkie, że nie pogrubia zbytnio całej bryły, a smartfon nadal prezentuje się bardzo ciekawie. Tak, zgadza się, spodobał mi się ten kolor i uważam coraz częściej, że czarne i białe telefony są już trochę nudne.

Teraz Wam napiszę, co dzieje się na aluminiowych krawędziach HONOR Magic5 Pro, które ślicznie połyskują. Na dolnej możemy zauważyć slot na naszą kartę, wejście USB C oraz jeden z głośników. Poprzez złącze możemy podłączyć nie tylko ładowarkę, ale również zestaw słuchawkowy. W ramach przypomnienia: wejścia miniJack już nie uświadczymy. Lewa krawędź jest nieskazitelnie czysta i pozbawiona jakiegokolwiek dodatkowego przycisku. Prawa krawędź została za to wyposażona w dwa przyciski regulujące głośność oraz włącznik. Nad ekranem tego ciekawie prezentującego się urządzenia został ulokowany drugi głośnik oraz mikrofony.

Pora Cię włączyć

Wita mnie schemat doskonale znany mi z każdego recenzowanego telefonu działającego na systemie Android. By móc rozpocząć użytkowanie urządzenia, musimy cierpliwie przejść przez wstępną konfigurację, dzięki której ustalimy początkowe ustawienia telefonu. Oczywiście później, w dowolnym momencie, będziemy mogli dokonać zmiany. Pojawi się także zapytanie, czy chcemy przenieść wszystkie dane z naszego starego telefonu. Ja z tej opcji skorzystałam może dwa razy do testów i na tym skończyłam, ze względu na czas. Jeśli jednak na kilka lat bądź miesięcy zmieniacie urządzenie, to opcja ta może okazać się bardzo przydatna. Android 13 w połączeniu z MagicOS 7.1 działa płynnie i oferuje dużą ilość personalizacji urządzenia, na wiele przeróżnych sposobów. Będziecie musieli je sami wypróbować!

Ekran sprawuje się naprawdę rewelacyjnie, bez względu na warunki wokół nas. Kąty widzenia także spisują się bardzo dobrze i w tym aspekcie nie mam się do czego przyczepić. Reakcja na dotyk jest niemal natychmiastowa, więc surfowanie po stronach Internetowych i aplikacjach to czysta przyjemność. Ustawienia wyświetlacza oferują szereg przydatnych funkcji, do których można się po jakimś czasie bardzo przyzwyczaić i których (po powrocie do swojego smartfonu) trochę mi brakuje. Możemy także dysponować rozdzielczością ekranu i częstotliwością jego odświeżania (60 Hz, 90 Hz lub 120 Hz). Innymi słowy, sama przyjemność dla użytkownika. No i moje ulubione Always on Display, z całą masą możliwości dostosowywania. Niby nic, niby taki niewielki dodatek, ale za to jak cieszy.

Trochę bajerów, ale tylko trochę

Po kilku dniach stwierdziłam, że wykorzystany w HONOR Magic5 Pro autorski system MagicOS 7.1 jest niczym innym jak podrasowanym EMUI, które doskonale znam ze swojego poprzedniego telefonu. To właśnie dlatego doskonale wiedziałam, gdzie szukać poszczególnych ustawień i jak wyglądają dedykowane domyślne ikonki, choćby np. dla motywów czy notatek. Pojawiły się tutaj również gesty, które, choć nie są tak bardzo intuicyjne (dla mnie) jak w Motoroli, to nie można im odjąć faktu, że mogą nieco uprzyjemnić użytkowanie telefonu na co dzień.

5G w gotowości

Nikogo zapewne nie zdziwi fakt, że HONOR Magic5 Pro oferuje obsługę sieci 5G. Aktualnie każdy nowy smartfon „to potrafi” i staje się to oczywistym standardem. W trakcie wykonywania połączeń nie udało mi się zaobserwować żadnych problemów, a jakość rozmowy była na bardzo wysokim poziomie. Podobnie w przypadku korzystania z Internetu – zero jakichkolwiek problemów z łącznością, no chyba, że w miejscu, w którym zasięg jest zaledwie znikomy (czyli np. w miejscu mojej pracy, pozdrawiam). Zaplecze komunikacyjne w tym urządzeniu działa zatem bezbłędnie, dzięki czemu korzystanie z niego to czysta przyjemność. Czy taki hurraoptymizm utrzymywał się cały czas? Za chwilę się o tym dowiecie.

Bateria w Magic5 Pro

Jest solidna, zatem ma się co do niej niemałe oczekiwania. Jej pojemność to aż 5100 mAh, zatem domyślałam się, że jeden dzień na jednym ładowaniu to pikuś i się nie myliłam. W przypadku intensywnego korzystania wyciągałam dzień z niewielkim hakiem na kolejny. Bywały dni, kiedy z telefonu nie korzystałam za wiele i dociągnięcie do dwóch również okazało się możliwe. Dokładnie tak zapamiętałam świetne lata ze swoim Mate 20X i pod względem czasu działania na jednym ładowaniu telefon wypada rewelacyjnie.

HONOR Magic5 Pro dociera do swoich nowych właścicielem z ładowarką 66W oferującą szybkie ładowanie, a nawet bardziej niż szybkie. Nie na samym szybkim ładowaniu ten temat się kończy, ponieważ producent przewidział jeszcze dodatkowe możliwości. Smartfon obsługuje także ładowanie indukcyjnie. Ciekawą informacją jest fakt, że można do tego wykorzystać ładowarki 50W (maksymalnie), z czym spotykam się chyba po raz pierwszy. Gdyby ta informacja to było dla Was za mało, to mam w zanadrzu jeszcze jedną. Z pomocą smartfonu można również podładować inne urządzenia. Wszystko za sprawą bezprzewodowego ładowania zwrotnego. Jeśli zatem posiadacie słuchawki, które obsługują ładowanie indukcyjne, naładujecie je, kładąc etui na pleckach Magic5 Pro.

Teraz nadszedł czas na zweryfikowanie samego czasu ładowania tak ogromnej baterii. Nie mogło być inaczej, zatem sprawdziłam to specjalnie dla Was z wykorzystaniem (oczywiście) ładowarki 66W z zestawu (tymi bezprzewodowymi jeszcze nie dysponuję i chyba pora to zmienić…). O 10:37 testowany przeze mnie egzemplarz wskazał 20% naładowania baterii, zatem licznik czasu wystartował i podłączyłam ładowarkę. Kiedy zegar wskazał godzinę 11:05, bateria miała już 83%, a po kolejnych 5-ciu minutach już 91%. Pełne naładowanie baterii urządzenie osiągnęło o godzinie 11:19, zatem do pełnego naładowania potrzebowałam 42 minuty. Ja fan.

Aparaty HONOR Magic5 Pro

No to teraz pora się zająć ogromną wyspą z aparatami, która może wzbudzać zdziwienie, podziw, a zarazem pogardę ze względu na swoje gabaryty. Nie ma co ukrywać, że wyspa z aparatami naprawdę solidnie wystaje poza obrys tylnej obudowy i początkowo może sprawiać problemy z trzymaniem telefonu. Ponadto możliwe, że nie raz zahaczycie o nią z przypadku, odkładając telefon lub wkładając go do kieszeni. Najwyraźniej taki już jej los.

Chwaląc się takimi parametrami użytkownicy, mogą oczekiwać wiele. Efekty powinny zadowalać każdego i nie powinno mieć tu miejsca jakiekolwiek niezadowolenie. Moje oczekiwania były chyba nieco zbyt wygórowane, choć efekt nie okazywał się najgorszy. Wykorzystując AI do wyłapywania poszczególnych scen (np. jesienne liście, zachód słońca, kot), można uzyskać naprawdę bardzo ciekawe ujęcia. W końcu mamy do dyspozycji aparat główny 50 Mpx, ultraszerokokątny 50 Mpx z kątem widzenia 122° oraz teleobiektyw peryskopowy 50 Mpx, dzięki któremu możemy wykonywać zdjęcia w 3,5-krotnym zoomie optycznym i 100-krotnym zoomie cyfrowym. Oczywiście zoom sprawdziłam i można nawet się pozytywnie zaskoczyć jego efektami. Te zobaczycie sami na własne oczy – właśnie poniżej.

Co do selfiaczków, w telefonach tego producenta można sobie ustawić wygładzanie twarzy i sprawić, że zdjęcie wyjdzie fantastycznie „bez użycia filtrów na Instagramie”. Osobiście lekko zaczyna mnie to przerażać, jednak najwyraźniej takie jest zapotrzebowanie, więc i to się pojawia. Poniżej kilka przykładów, jak smerf może się prezentować, a niekoniecznie zawsze wygląda znośnie. Przedni obiektyw 12 Mpx po prostu daje sobie radę.

Aparat główny

Nieaktywne AI vs. aktywne AI

Zoom x100

Panorama

Tryb nocny (po lewej tryb automatyczny)

Szeroki kąt (po lewej tryb automatyczny)

Tryb makro (po lewej tryb automatyczny)

Słów kilka o dźwięku

Nawet bardzo chciałabym napisać więcej niż kilka, natomiast w tym momencie troszkę sobie także ponarzekam. Nie znajdziemy tutaj wsparcia choćby Dolby Atmos jak w przypadku recenzowanych Motoroli, choć w urządzeniu za taką kwotę wydaje się to formalnością. Equalizera również nie znajdziemy, więc jakiekolwiek dostosowywanie dźwięku do naszych preferencji niemalże odpada. Dźwięk wydobywający się z zamontowanych głośników po prostu nie powala. Jest poprawny niczym w egzemplarzu z niskiej półki. Gdyby tego brakowało, dosłownie zapomniałam, że ten telefon w ogóle ma głośniki. Nie wiem, czy to wina egzemplarza, czy pech tak chciał, jednak otrzymanie dźwięku powiadomienia graniczy z cudem.

By sprawdzić, czy mam wiadomości na Messengerze, musiałam całkowicie wejść w aplikację. Pomijam już fakt, że nie odebrałam kilku połączeń, bo… nawet ekran się nie wybudził. Latanie po ustawieniu dźwięku i powiadomień niestety nie pomogło. Poddałam się i do końca mojej przygody po prostu miałam aktywne wibracje. Macie jakąś hipotezę? Jeśli tak, to koniecznie się nią podzielcie.

Coś niecoś w kwestii bezpieczeństwa

Miłym zaskoczeniem w przypadku HONORa Magic5 Pro jest fakt, że wykorzystuje on skan przestrzenny 3D do odblokowania ekranu za pomocą rozpoznawania twarzy. Zazwyczaj telefony wykorzystują do tego wyłącznie przednią kamerkę, bez dodatkowego oprogramowania. Takie rozwiązanie jest strzałem w dziesiątkę, ponieważ zapewnia znacznie wyższe poczucie bezpieczeństwa. Sprawdziłam tylko raz, z czystej ciekawości i okazuje się, że sprawuje się bardzo dobrze. Za to rozwiązanie należy się 5+.

Ponadto mamy standardową możliwość odblokowywania urządzenia za pomocą odcisku palca na ekranie. Ta metoda również błyskawicznie działa i nie miałam problemów z odblokowaniem telefonu. Ba, przypomniało mi się, jak to jest mrugnąć i mieć już odblokowany telefon.

Poza tym możemy skorzystać z opcji zabezpieczeń oferowanych przez producenta. Oczywiście nigdy nie zaszkodzi się z nimi zapoznać, ponieważ nasze dane po prostu muszą być bezpieczne. Bezsprzecznie.

Może coś jeszcze?

Obsługa HONOR Magic5 Pro była na tyle intuicyjna, iż czułam, że mam po prostu swój telefon w ręce. Oczywiście nie brakowało momentów irytacji, kiedy to niekoniecznie trafiałam dobrze w klawiaturę, ponieważ przywykłam już do innej. Dzięki temu rozmowy nie miały początkowo żadnego sensu. Osoby, które sporo czasu spędzają na wykonywaniu zdjęć telefonem, mają naprawdę wiele opcji do wykorzystania i dostosowywania. Samo AI (które można ręczni wyłączyć) znakomicie rozpoznaje scenerię i podbija odpowiednie miejsca na planie. W tym przypadku możemy korzystać z aplikacji dostępnych zarówno w sklepie Google Play, jak i w sklepie producenta – takie dwa w jednym. W żadną grę nie zagrała, bo… nie miałam czasu i do tego wesele i gry na konsoli i obiad i praca i spanko… Fajnie było ponownie skorzystać z aplikacji, które można nałożyć na odpaloną już na głównym ekranie. W swoim Mate 20X korzystałam z tego non stop i przyznaję, że mi tego brakuje.

Podsumowanie

Dotarliśmy do końca moich wypocin. Jeśli nadal tu jesteś, to bardzo Ci dziękuję. Po krótce podsumuję teraz swoje wrażenia z użytkowania tego urządzenia. HONOR Magic5 Pro bezsprzecznie jest bardzo ciekawym i intrygującym egzemplarzem. Aparat, choć na pierwszy rzut oka wygląda bardzo konkretnie, może wzbudzać sprzeczne odczucia. Bo z jednej strony chcemy nim wykonywać rewelacyjne zdjęcia, gdyż dokładnie taki się wydaje, natomiast nie zawsze uda się uzyskać właśnie taki efekt.

Bateria to mój absolutny faworyt w tym modelu. Dzięki niej wróciła mi wiara w możliwości współczesnych smartfonów na brak konieczności ładowania jej dzień w dzień. Ładuje się szybko, a na dodatek możemy nim podładować inne urządzenia. Powerbank w telefonie – to akurat brzmi całkiem fajnie, sami przyznajcie.

Do jakości wykonania nie przyczepię się ani trochę, bo można zauważyć (również na zdjęciach), że wykonany został starannie i solidnie. Na bardzo duży minus moje perypetie z powiadomieniami, które niestety skreślają dla mnie możliwości zakupu tego egzemplarza. Jest ciężki i czasami przechyla się do tyłu, kiedy korzysta się z niego jedną ręką. Ponadto wyspa z aparatami naprawdę mocno wystaje i trzeba przywyknąć do jej gabarytów. HONOR Magic5 Pro aktualnie jest dostępny w okolicach ceny 4699 PLN. Jeśli traficie na dobrą promocję, to może nawet zejść poniżej 4 z przodu. Niemniej jest to z całą pewnością egzemplarz, który spotka na swojej drodze wielu zwolenników.

Dziękujemy firmie HONOR Polska oraz Publicis Groupe za możliwość testów urządzenia.

Wsparcie w postaci wirtualnej kawy.
Dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *