Ereban: Shadow Legacy | recenzja

Macie wolnych kilka godzin, by zanurzyć się w ciekawej składankowej produkcji? Ja kilka takich znalazłam i powiem Wam, że zabawa cieniem nigdy nie była tak ciekawa, jak w tym przypadku. Przedstawiam Wam recenzję trzecioosobowej platformówki Ereban: Shadow Legacy, która w tym miesiącu zadebiutowała na rynku.


Ereban: Shadow Legacy zostało stworzone skromnymi zasobami. Produkcja czerpie inspiracje z tak dużych tytułów, jak Metal Gear, Splatoon, Aragami czy Assassin’s Creed. W tej przygodzie wcielamy się w główną bohaterkę Ayanę. To ostatnia potomkini rasy Ereban. Posiada ona cenną moc stapiania się i swobodnego wędrowania w cieniu. Odkrywając zagadkowe powiązanie między tajemniczą megakorporacją Helios a jej ludem, opanujemy zwinność Ayany, jej mistyczne moce oraz zaawansowane technologicznie gadżety by albo sprytnie unikać przeciwników, albo bezlitośnie pokonać wszystko i wszystkich, którzy stoją na jej drodze do poznania prawdy. Za produkcję gry odpowiada niezależne studio Baby Robot Games. Premiera odbyła się 10 kwietnia 2024 na platformach Xbox One, Xbox Series oraz PC.

Główne cechy gry Ereban: Shadow Legacy

👻 Stań się jednością z cieniami. Doświadcz niespotykanego dotąd połączenia skradania się i cieni dzięki zdolności Scalania z cieniami. Zanurz się w cieniu i swobodnie się w nim poruszaj, wspinaj się po ścianach docierając do niedostępnych miejsc, atakuj z ukrycia lub przemieszczaj się niezauważony.

🤖 Połącz swoją zwinność, moce i gadżety. Absorbuj echa, by poznać więcej śmiercionośnych i wspomagających mocy cienia. Twórz zaawansowane technologiczne gadżety i połącz to wszystko ze swoją zwinnością, aby przedostać się za linię wroga i dowiedzieć się co ukrywają.

👻 Graj w swoim stylu. Podchodź do każdego poziomu z własną strategią. Wykorzystuj swoje moce, by poruszać się niczym duch lub by atakować jako śmiercionośny cień. W końcu to szybka gra skradankowa łącząca elementy platformówki i łamigłówki.

🤖 Określ swoje dziedzictwo. Unikaj lub zabij. Zachowaj lub zużyj. Uratuj lub zgładź. W świecie, w którym czyny wykraczają poza dobro i zło – jak daleko się posuniesz, by odkryć prawdę?

👻 Zwiedź umierający piękny świat. Odkryj ruiny martwych miast, zbadaj futurystyczne obiekty wykute w pradawnych świątyniach i zawieraj sojusze. Odkryją one prawdę o tym kim jesteś i co stało się z Twoim ludem.

Poznajemy tajemniczy świat

Ta produkcja to niemałe wyzwanie dla graczy, którzy od całościowej rozgrywki oczekują krwawej rzeźni i szybkiej akcji. Niestety na to nie ma co liczyć. Ereban: Shadow Legacy uczy pokory i przede wszystkim spokoju, jaki musi płynąć z cierpliwości gracza. Najlepiej, jeżeli całość gry uda nam się przejść całkowicie w cieniu – na to nie liczcie, ta sztuka nie została przeze mnie opanowana, dlatego w grze spędzę zdecydowanie więcej czasu, niż powinnam. Ilość poniesionych zgonów ostatecznie również pozostawię sama dla siebie. Zostało mi jeszcze trochę do przejścia, jednak już teraz wiem, na czym polega cała zabawa w kotka i myszkę.

W produkcji doskonale odnajdą się gracze, którzy serię Dishonored mają w małej kieszeni, ponieważ styl rozgrywki jest niemal identyczny. Musisz się skradać i maksymalnie omijać wrogów, by pchnąć dalej całą fabułę. Im mniej pozostawisz po sobie śladów, tym lepiej.

Fabuła tegorocznej produkcji przedstawia wizję kryzysu energetycznego. Na horyzoncie oczekiwań pojawia się megakorporacja Helios, która jest przekonana, że zna rozwiązanie niemal idealne na zaistniały kryzys. Nic bardziej mylnego, ponieważ z jakimkolwiek ludzkim podejściem niestety nie ma to wiele wspólnego. Nasza bohaterka i jej rasa Erebani byli obecni na planecie jeszcze przed całym tym zamieszaniem. Wcielamy się w rolę barwie przedstawionej i pięknie zwizualizowanej Ayany, by poznać prawdę o przeszłości i znaleźć klucz do uratowania wszechświata przed całkowitym zniszczeniem.

Nie takie proste, jak może się wydawać

Nie mam absolutnie cierpliwości do tego, by bawić się w skradanki i zastanawiać się, którędy przejść, by nikt mnie nie zauważył. W tej grze muszę niestety zacisnąć zęby i postarać się dotrwać do zakończenia. Z zaciśnięciem zębów ze szczękościskiem i zwichniętą żuchwą będzie ciężko, jednak staram się, jak tylko mogę.

W poszczególnych lokalizacjach staniemy twarzą w twarz (naszą z cienia oczywiście) z kilkoma typami robotów, które patrolują teren. Nasza bohaterka może zaatakować je, skradając się od tyłu, choć im więcej takich robotów zniwelujemy, tym mniej świetliste zakończenie czeka naszą Władczynię Cienia. No a o zakończeniu decyduje właśnie to, czy uda nam się przejść grę całkowicie bezszelestnie. Mnie się ta sztuka raczej nie uda. Jeśli nieumiejętnie zaatakujemy, roboty poinformują się nawzajem o zaistniałej sytuacji i w 90% wyeliminują nas z gry, a my powrócimy do ostatniego punktu kontrolnego. W przypadku mojej rozgrywki miało to miejsce całkiem często. Całkiem.

Rozwijaj swoje umiejętności w cieniu

Nasza Ayana w trakcie eksploracji świata ma możliwość zebrania kilku gadżetów, by następnie zająć się ich ulepszeniem. Startujemy ze zwykłym skanerem, który pozwala nam zlokalizować roboty znajdujące się na obszarze, na którym aktualnie przebywamy. Eksploracja pozwala nam na znajdowanie prochu, złomu i różnych innych elementów niezbędnych do ulepszenia mocy i gadżetów. By je usprawnić, musimy znajdować się w pobliżu dedykowanego warsztatu. Co najmniej jeden na lokalizację jest zawsze dostępny – duży plus.

Warto podczas zdobywania i ulepszania umiejętności dobrze się zastanowić nad tym, która okaże się dla nas najbardziej przydatna. Odnoszę wrażenie, że każda, nawet najmniejsza moja decyzja ma spory wpływ na dalszy przebieg rozgrywki (nie tylko samo zakończenie). Tutaj nie ma odwrotu i cofania swoich wyborów. Trzeba twardo i konsekwentnie w nie brnąć, by móc dotrzeć do końca tej naprawdę ciekawej fabuły jak na taką produkcję.

Prezentacja gry

Jak prezentuje się gra Ereban: Shadow Legacy pod względem graficznym? Naprawdę bardzo dobrze, wręcz nadal nie mogę wyjść z szoku i cieszę się, że troszkę czasu w grze mi jeszcze zostało. Całość przypomina żywą bajkę. Wiecie, taką kreskówkę, na którą nie mogliście się doczekać na Cartoon Network. Produkcję odpaliłam na Lenovo Legion 5, a ten poradził sobie z nią całkiem nieźle. Większych przeskoków w jakości obrazu czy też problemów z płynnością gry nie byłam w stanie zauważyć, więc pod względem technicznym cieszę się bardzo. Nawet monitor z MSI stanął na wysokości zadania i prezentuje rozgrywkę w genialny sposób.

Całość, na moje szczęście, została przetłumaczona na język polski, dzięki czemu mogłam lepiej skupić się na całokształcie i kombinowaniu, jakie kroki wykonać w nieciu. Widoki, choć świat jest ograniczony terytorialnie i nie ma w nim tak luźnej eksploracji, jaką lubię, to prezentuje się barwnie i przyjemnie. Nawet polubiłam głos głównej bohaterki i przyznaję, że jej pasuje. Kula cienia, w jaką się zamieniamy, wyróżnia się całkiem ciekawą animacją. Okazuje się, że jednak pomykanie w cieniu może prezentować się bardzo efektywne.

Niestety nie może być zbyt kolorowo

Dokładnie. W chwili, w której pokonujemy poszczególne elementy planszy, na ścianach bądź w miejscach, które musimy pokonać jako kula cienia, powinny pojawiać się fioletowe ślady. Te, niestety w większości przypadków, nie pojawiały się wcale, przez co raz, że nie wiedziałam, gdzie mam iść, a dwa – spadałam, kontynuując grę w nieodpowiednim miejscu, kończąc zlokalizowana przez roboty. Niestety, nawet po dniu premiery i aktualizacji nic się nie zmieniło. Nadal pokonuję rozdziały „po omacku”, bez żadnych podpowiedzi ze strony gry. Szkoda, bo na zwiastunach czy urywkach z gameplay’a były one u innych widocznie. Dlaczego jak zwykle ja mam pod górkę?

Jeżeli jesteście fanem zbierania trofeów (również na Steamie), to szykujcie się na kilkukrotne rozpoczynanie tej rozgrywki. Sama nie jestem przekonana, czy będę miała w sobie tyle cierpliwości, by na nowo się skradać, jednak wizja większej ilości osiągnięć nieco mnie zachęca.

Kamera. Naprawdę, praca kamery momentami na tyle mnie irytowała, że musiałam odejść do monitora i rozchodzić lekkie poirytowanie. Kilkukrotnie przez widok kamery spadałam w gąszcz robotów szukających naszej bohaterki lub spadałam w przepaść, ginąc. O tyle dobrze, że gra dysponuje automatycznym zapisem, który pojawia się naprawdę bardzo często.

Plusem dla mnie, na szczęście, okazała się rozgrywka… z padem ręku. Wiecie, ja jestem typ bardziej konsolowy i na klawiaturze ostatnimi czasy po prostu źle mi się gra. Ereban: Shadow Legacy obsługuje sterowanie za pomocą kontrolera i wychodzi to naprawdę świetnie, a przede wszystkim bardzo wygodnie. Jeśli się skusicie na ten tytuł, koniecznie porównajcie rozgrywkę na poziomie klawiatura vs. pad.

Podsumowanie

Ereban: Shadow Legacy jest debiutancką produkcją studia Baby Robot. Przyznaję, że ten tytuł pozostawia obiecujące nastawienie względem kolejnych gier, jakie mogą się pojawić w przyszłości. Choć całość naprawdę nie zajmie zbyt wiele czasu, to przy odrobinie chęci można w niej spędzić kilkadziesiąt godzin celem zdobycia wszystkich osiągnięć. Ile jeszcze w niej spędzę i odniosę zgonów – nie wiem, choć się po cichu domyślam.

Gra jest idealną propozycją dla fanów skradanek, preferujących ciche i spokojne, przemyślane pokonywanie przeciwników. Fajną opcją jest możliwość powtarzania danych rozdziałów po ich zakończeniu celem otrzymania ogólnie lepszej oceny za jego przejście. Mam nadzieję, że nie oblejecie każdego z nich, kończąc z najniższą oceną.

Twórcy w bardzo ciekawy sposób wykorzystali możliwość przemiany bohaterki w kulę cienia, dodając jej kolejne umiejętności z tym związane. To z pewnością delikatny powiew świeżości w tego typu produkcjach. Nie pozostaje nam nic innego jak trzymać kciuki za Baby Robot Games i czekać na kolejne rewelacje!

Dziękujemy JF Games PR oraz Baby Robot Games za dostarczenie kodu recenzenckiego.

Wsparcie w postaci wirtualnej kawy.
Dziękuję!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *