Sneak, energy drink w proszku

Okazuje się, że to ostatnio modne. Za Sneakiem rozglądałam się kilka dobrych miesięcy, pierwszą paczkę kupiłam w kwietniu, a zaledwie wczoraj Razer wystartował ze swoją konkurencją. Czyżby to miała być przyszłość energy drinków?

O Sneaku dowiedziałam się z reklamy na Facebooku. Wbiłam się w target, bo jestem graczem. Facebook prawdopodobnie nie wie o tym, że uwielbiam Energy Drinki, ale trafili. Choć cena mnie trochę przerażała, to i tak chciałam spróbować. Gdy ulokowałam się już w nowym mieszkaniu, nadszedł czas na pierwszą próbę.

Za 17 euro (z wysyłką) zamówiłam 10 saszetek w pięciu różnych smakach. Mają ich akurat pięć, więc w ten sposób można sprawdzić każdy, bez rzucania się na wielką puszkę tego jednego konkretnego smaku. Jedna saszetka to jedna porcja, wychodzi więc za nią 1.70 euro. Wiadomo, w Polsce ludzie łapią się za głowy – tyle kosztuje Red Bull albo inny energy drink premium. W Irlandii tyle płacę za… cokolwiek.

Smaki Sneaka

Bądźmy szczerzy, w energy drinku liczy się kilka rzeczy i smak jest na liście dość wysoko. Choćby nie wiem jak dużo coś miało kofeiny/tauryny/guarany czy innych „budzących” substancji, to i tak prędzej wybierzemy coś, co naprawdę dobrze smakuje. Szczególnie jeśli mamy wybór w podobnej półce cenowej.

Smaków jest pięć i każdy jest totalnie inny. Lećmy od lewej!

Blue Raspberry – nikomu chyba nie trzeba przedstawiać, mieszanka jagód i malin. Śliczny niebieski kolor.

Stealth – oryginalny smak Sneaka, coś obok cytryny w jadowicie zielonym kolorze.

Strawberry Watermelon – tak, truskawka i arbuz. Niesamowicie orzeźwiające połączenie, które zebrało chyba największą liczbę fanów. W połączeniu z wodą daje blady róż.

Cherry Bomb – dojrzała wiśnia, obłędnie pachnąca, od której osobiście nie mogę się oderwać. Pudrowy róż.

Tropikilla – ananas w pięknym pomarańczowym kolorze. Pachnie idealnie. Smakuje jeszcze lepiej.


Nie da się odpowiedzieć na pytanie, który smak jest najlepszy. Po pierwszej porcji Blue Raspberry i Stealth średnio mi smakowały, za drugim podejściem do Stealth już go doceniłam. Cherry Bomb i Tropikilla rozkochały mnie od pierwszego łyka, a Strawberry Watermelon podeszło mojej drugiej połówce – do mnie arbuz nie przemawia, ale i tak było bardzo dobre. Jeśli więc zastanawialibyście się nad Sneakiem, wypróbowanie każdego ze smaków jest chyba najbardziej rozsądnym rozwiązaniem.

Sneak w przemysłowych ilościach

Gdy saszetki się skończyły, nadszedł czas na decyzję: kupujemy? Czy wracamy do normalnych energy drinków? Nie zastanawialiśmy się długo. Wybór padł na Cherry Bomb, chociaż Strawberry Watermelon na pewno wezmę po kolejnej wypłacie. A potem jeszcze Tropikillę.

Oczywiście to też ten moment, kiedy trzeba rozważyć oryginalny (i super uroczy) shaker. Jedyna wątpliwość to czy fioletowy, czy biały.

Duży Sneak to puszka z 400 gramów proszku w środku. Specjalna miarka odmierza 10 gramów, ile wynosi pojedyncza porcja. Wtedy cena spada już tylko do 1 euro. 4.50 to nawet na polskie warunki nie jest aż tak strasznie.

Jak używać?

10 gramów proszku, do tego minimum 300 mililitrów wody. Cherry Bomb sprawdza się dobrze nawet na 450 ml. Szybkie mieszanie i gotowe. Bez bąbelków, bez cukru, z mnóstwem smaku i poważną ilością energetyków.

20 gramów proszku to maksymalna dawka dobowa, więc dobrze się pilnować, mimo że pyszne. Poniżej macie cały skład:

Po co?

Nie będę odpowiadać na pytanie, po co w ogóle pić energy drinki. Sneak to nie jest magiczny proszek, który nagle sprawi, że zrozumiecie tego typu napoje. Sneak to alternatywa dla Red Bulla czy Monstera. Bez cukru. Bez kalorii. Z mnóstwem smaków i pobudzających substancji.

https://www.instagram.com/p/Byid0GQBcrP/

Czemu Sneak? Bo jest pyszny. Bo jest eko. Bo mamy jedną plastikową „puszkę” na 40 porcji, a do picia używamy ulubionej butelki. Takiej, którą wrzucamy później do zmywarki albo zlewu. Nie ma nakrętek, 40 butelek, siatki, w której przyniesiemy to ze sklepu, nie ma aluminiowej puszki, której czasem nie wrzuci się do właściwego kosza.

Nie ma bąbelków, jest prosty w użyciu i wygląda obłędnie. To alternatywa, której warto się przyjrzeć.

Jeśli chcecie spróbować Sneaka – klikajcie. Jak zawsze w takich chwilach, z reflinka dostaniecie kod zniżkowy (ale nie zadziała niestety na zamówienie tych pięciu szaszetek, a szkoda).

Jesteście ciekawi, jak Polacy sprostali idei energy drinka w proszku, sprawdźcie naszą recenzję Gaminate.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Juiz pisze:

Z ciekawości zapytam:
jak jest ze smakiem w porównaniu do popularnych marek? W sensie – pominąwszy dodatki smakowe i (po raz kolejny) sukralozę, smak jest podobny, lżejszy, intensywniejszy? Kiedyś próbowałam kilku marek ale szczerze powiedziawszy to smak każdej z nich mnie odrzucał na tyle, że do dnia dzisiejszego nawet z daleka nie tykam. Zbyt intensywny i chemiczny posmak miałam w ustach, już nawet polska Helena ze swoją oranżadą by mi podeszła, choć to sam cukier i woda.
No i zastanawia mnie jeszcze jedno – obecnie mamy upały, jak to się przekłada na funkcjonowanie organizmu czy pocenia przy wypiciu 1 energydrinka dziennie w porównaniu do zwykłej wody (kawy nie pijam już)?

BTW. czy tylko ja mam dziwne skojarzenia jak patrzę na saszetki? Jako totalny lamus pomyliłabym na pierwszy rzut oka z dopalaczami… o.O

Angelika Borucka pisze:

U mnie nie ma upałów jeszcze, więc nie wiem – ale zwrócę na to uwagę, bo nie pomyślałam kompletnie. Ma być ciepło w przyszłym tygodniu, to akurat.
Co do smaku – jest to robione z proszku, więc… trochę to czuć, że to proszek. Jest słodkie, wiadomo, ale nie ma się wrażenia, że to sam cukier. Lekko chemiczny posmak – tak, ale zdecydowanie mniej smakuje chemią niż energy drink, czy to taki no-name, czy nawet Monster (smakowy czy niesmakowy). Zakach jest cudowny i naturalny, a w smaku intensywnością przypomina dobrze żelki. I ja go piję na 1.5x zalecanej wody i smaku dalej jest mnóstwo, więc zdecydowanie jest intensywny.

Tak, te opakowania są takie, że też na początku spodziewałam się czegoś z pogranicza legalności 😀

Angelika Borucka pisze:

A tak, i jeśli tego nie zaznaczyłam, Sneak nie smakuje ANI TROCHĘ jak Energy Drink. Większość ma ten popularny typ smaku, że jak weźmiesz Red Bulla i przypadkowy energetyk z marketu, to mają tę samą bazę i minimalnie się różnią. Monster tu odstaje zazwyczaj, bo nawet „podstawowa” wersja jest jeżynowa. Ale właśnie Sneak nie ma tego. Nie ma bąbelków. Smakuje jak… kisiel? Taki totalnie płynny kisiel, który po prostu strasznie czuć owocami.

Potestowane pisze:

A ja tak z innej beczki. Model klawiatury można prosić? 🙂

Angelika Borucka pisze:

Na górnym zdjęciu: X-bows (silver + dots)
A niżej Roccat Skeltr 😉

Monster pisze:

Reflink wygasł 🙁