Lupin | recenzja

Lupin to nowa, francuska produkcja Netflixa. Jest to tegoroczny hit, który przez większość stycznia nie wypadł z listy Top 10 najchętniej oglądanych na tej platformie pozycji. Obejrzało go ponad 70 mln widzów, czyli więcej niż równie głośny Gambit królowej.


Wbrew pozorom, serial nie jest ekranizacją przygód Arsèna Lupina, a jedynie historią inspirowaną tą serią książek i ich tytułowym bohaterem. Powieści Maurice’a Leblanca są wśród Francuzów powszechnie znane. Można pokusić się o stwierdzenie, że Arsène Lupin jest ich narodowym złodziejaszkiem, tak jak u ‎nas jest nim filmowy Henryk Kwinto.

Od razu zaznaczę, że w recenzji pojawi się kilka spoilerów!

Jednocześnie też uspokajam. Ci z Was, którzy seans mają dopiero w planach, mogą swobodnie czytać. Fragmenty te są specjalnie odznaczone kolorem. Łatwiej będzie ominąć.

Fabuła

Głównym bohaterem Lupina jest Assane Diop, który jako dziecko, przybył wraz z ojcem z Senegalu do Francji. Obydwaj starali się odnaleźć w nowej, paryskiej rzeczywistości i dopasować do reszty społeczeństwa. Babakar Diop znalazł pracę jako szofer u bogatej, wpływowej rodziny Pellegrinich. Dzięki temu powodziło im się z synem całkiem dobrze. Niestety, pewnego dnia ojciec Assane’a został oskarżony przez pracodawców o kradzież drogocennego naszyjnika, a następnie niesłusznie wsadzony do więzienia. Niezdolny do życia w takiej hańbie, niedługo po skazaniu popełnił samobójstwo.

Wkrótce po tym, młody Assane znalazł w rzeczach ojca książkę o przygodach Arsèna Lupina. Zafascynowany tymi historiami i zainspirowany postacią głównego bohatera, również postanowił wieść życie dżentelmena-włamywacza. Przy okazji dostrzegając też okazję, by oczyścić imię swojego ojca oraz odegrać się na rodzinie Pelegrinnich.

Co się udało?

W pierwszej kolejności na uznanie zasługuje gra aktorska. Omar Sy, znany szerokiej publiczności z filmu Nietykalni, świetnie odnajduje się w swojej roli. Jest wyluzowany, widać, że świetnie się bawi, odgrywając czarującego, lecz szlachetnego złodzieja. Właśnie ten jego urok osobisty sprawia, że widz przymyka oko na kiepsko napisaną postać i nieścisłości scenariusza.

Na uwagę zasługują też stroje. Ubrania są dobrze dopasowane do postaci, świetnie reprezentują klasę społeczną, z której pochodzi dana osoba. Dodatkowo sam Assane kilkukrotnie podszywając się pod kogoś innego, zawsze ma ciekawie skomponowany strój.

Warto wspomnieć też o lokalizacjach. Przede wszystkim, kilkakrotnie mamy możliwość oglądać zjawiskowy Luwr wraz z jego zabytkami. Poza tym piękne, stare kamienice, urocze uliczki i parki Paryża czy nadmorską miejscowość, w której odbywa się zlot fanów Lupina. Z drugiej strony mamy natomiast blokowiska i szemrane dzielnice. To zróżnicowanie lokacji oraz pojawiających się tam osób pozwala nam zaobserwować, jak bardzo rozwarstwiona społecznie jest obecnie Francja.

Zdjęcia to klasyczne, dobrze nakręcone, hollywoodzkie kadry i dynamiczne sceny akcji. Do tego przyzwoite CGI. Muzycznie też jest nieźle – Mathieu Lamboley stworzył przyjemny soundtrack z motywami z kina noir.

Co poszło nie tak?

Wszystkie słabe strony serialu sprowadzają się do kiepsko napisanego scenariusza. Głównie są to naciągane i nierealistyczne tricki, które stosuje główny bohater. Właściwie w każdym odcinku uderza nas jakaś głupota.

SPOILER!
Wymieniając jedynie kilka z nich:
– budowanie wiarygodności licytującego na podstawie profilu na Wikipedii,
– niewielka liczba ochroniarzy w Luwrze,
– wyjątkowo fortunne nagromadzenie kierowców Uber Eats oraz ich identyczne uniformy,
– ekspresowa zamiana profesjonalnych, więziennych kajdanek,
– podwieszenie się na siatce do obręczy kosza i to, że nikt jej nie zauważył pod koszulką bohatera,
– brak prób reanimacji po rzekomej próbie samobójczej,
– punkty witalne, które po naciśnięciu powodują omdlenie.
KONIEC SPOILERU

Fabuła jest niewymagająca, prosta i w dużej mierze przewidywalna. Nie oferuje nam zbyt wielu zaskoczeń czy zwrotów akcji. Ponadto serial ma tylko pięć odcinków, a każdy z jest nich krótszy niż godzina. To niestety nie daje czasu na zbudowanie wiarygodnych postaci. W związku z tym scenarzyści musieli iść na skróty, przez co na pierwszy rzut oka widać kto jest dobry a kto zły.

Zaryzykuję stwierdzenie, że jedyną naprawdę niesamowitą rzeczą w tym serialu jest to, że przy głupocie i naiwności Assane’a nikt go do tej pory nie złapał. Nie mam tu na myśli jedynie jego teraźniejszych skoków, ale również te z przeszłości. Mamy bowiem pokazane retrospekcje, z których wynika, że mieszkał i kradł w Paryżu już kilkanaście lat temu. Dziwi więc, że przez tyle lat nikt go nie zapamiętał i nie złapał (zwłaszcza że była jedna scena, w której wcześniej okradziona osoba go poznała). Scenarzyści starają się nam na siłę wcisnąć, że Diop jest mistrzem kamuflażu i przebiegłości, ale mówmy sobie szczerze: przebrania, w których go widzimy, są raczej na poziomie Leclerca z ’Allo ’Allo!.

Dodatkowo logika planów Assane’a zupełnie leży. Oglądając jego poczynania, wyraźnie widzimy, że pomysły głównego bohatera nie są do końca przemyślane i właściwie wszystko udaje się tylko dlatego, że miał szczęście. Wcale nie dlatego, że idealnie coś zaplanował.

Assane Diop – dobry czy zły?

Główny bohater jest postacią, która budzi mocno ambiwalentne uczucia. Z jednej strony scenarzyści chcą, żebyśmy polubili tego uśmiechniętego i przebojowego łobuza, który chce oczyścić imię swego ojca. W tej rol świetnie radzi sobie Omar Sy, który rozbraja swoim uśmiechem i charyzmą.
Niestety z drugiej strony mamy wiele scen, które mocno poddają w wątpliwość czy Assane jest tak naprawdę dobry?

W jednej z retrospekcji widzimy na przykład, jak okrada pewną ufną starszą panią, której jedynym przewinieniem było to, że była… bogata.
Na potępienie zasługują też jego relacje z żoną, którą nieustannie okłamuje. Ponadto mam wrażenie, że początkowo darzył ją uczuciem przyjacielskim, a na nowo zaczyna się nią interesować i o nią zabiegać, dopiero gdy okazuje się, że umawia się z kimś innym W ogóle z przedstawionych w serialu sytuacji wynika, że dla Assane’a rodzina nie jest priorytetem. Choć wielokrotnie nas o tym zapewnia, jest tak skupiony na kradzieżach i realizacji planu oczyszczenia imienia ojca, że budowanie i podtrzymywanie relacji z żoną i synem schodzą na drugi plan.

Jeśli przyjrzymy się dokładniej czynom i motywacjom głównego bohatera widać, że jego pobudki są często bardzo egoistyczne. Momentami ciężko dojrzeć tę dżentelmeńską, szlachetną postawę, w którą scenarzyści chcą, żebyśmy uwierzyli. Im dłużej oglądałam tę historię, tym bardziej byłam przekonana, że Diop manipuluje nie tylko spotykanymi przez siebie postaciami, ale również nami, widzami.

Podsumowanie

Wszyscy znamy motyw złodzieja, który najpierw planuje fenomenalny skok, a później dzięki swojemu przygotowaniu, sprytowi i inteligencji dokonuje niemożliwego – ucieka z pieniędzmi i wywodzi wszystkich w pole. Widzieliśmy to już wielokrotnie, w innych, lepszych wydaniach – chociażby w 21, Ocean’s Eleven czy filmach Guya Ritchie.

Produkcja Netflixa robi to w prosty, przewidywalny i mało wyszukany sposób. Na pierwszy rzut oka widać, że historia niczym nas nie zaskoczy, chyba że tym jak bardzo jest naciągana. Nie wnosi nic nowego i świeżego… ale z niewiadomych powodów wciąga!

Lupin to w mojej ocenie średniak. Niewymagający od widza specjalnego śledzenia akcji – dobry do puszczenia w tle podczas np. obowiązków domowych lub w ramach guilty pleasure.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *