Już na samym początku ostrzegam, że w tekście mogą pojawić się spoilery z gry. Z góry przepraszam.
Dziś mam ochotę przedstawić Wam swoją opinię dotyczącą serii gier Wolfenstein. Wierzę, że znajdą się osoby, które również są zachwycone tym tytułem. No to co, zaczynamy!
The New Order
Rok 1946 – II Wojna Światowa trwa w najlepsze. Nasz główny bohater B.J. Blazkowicz wraz ze swoim oddziałem próbuje zabić generała Wilhema Stasse, znanego jako Trupia Główka, który jest przywódcą sił nazistowskich. Chcieli zaatakować z góry, ale okazało się, że Niemcy dysponują bardzo zaawansowaną technologią. Gigantyczne roboty, żołnierze z nadludzkimi zdolnościami… Atak niestety był skazany na porażkę. Blazkowicz cudem przeżywa starcie z hitlerowską armią, jednak zapada w śpiączkę. Budzi się dopiero w 1960 roku, w polskim szpitalu psychiatrycznym. Okazuje się, że ma liczne zmiany w mózgu i jest kompletnie otępiały. Przez 14 lat czuwała nad jego stanem pielęgniarka Ania wraz z rodzicami, którzy byli lekarzami. Ania opiekowała się ofiarami wojny, które zostały dotknięte eksperymentami generała Strasse. Niestety, wydany rozkaz skutkuje zabiciem rodziców Ani na jej oczach, a sama zostaje porwana do siedziby generała.
Nasz bohater pała nienawiścią do wojsk niemieckich i niczego się nie boi. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych, wręcz podejmie każde ryzyko. Nawet po tak długiej śpiączce jest gotów do walki. Blazkowicz to żołnierz pochodzenia polskiego. Jego matka była żydówką i bardzo się z tym kryła pod czas wojny. Bohater dołącza do ruchu oporu w Berlinie, który jest nie wielki, jednak próbuje z całej siły zakończyć dominację Niemiec na świecie.
Klimat gry jest wyjątkowy. Przez ekran możemy wyczuć aurę panującą w czasie wojny. Rozgrywka jest brutalna i mroczna. Podczas pokonywania wrogów ich ciała rozdrabiały się na kawałki. Gra nie jest dla każdego, jednak wciąga bez reszty.
The Old Blood
Blazkowicz zostaje wysłany w przebraniu niemieckiego oficera do zamku rodu Wolfenstein. Wszystko po to, by przejąć tajne dokumenty zawierające lokację fortecy generała Stasse. Oczywiście misja nie przebiega zgodnie z założeniami i bardzo szybko zostajemy wciągnięci w nieco grubszą aferę. Jest ona mocno powiązana z wykopaliskami, tajnymi artefaktami oraz nazi-zombie. Tytuł ten nie jest osobną częścią, a jedynie małym dodatkiem do Wolfenstein: The New Order. Oczywiście mroczny i brutalny klimat został zachowany. Niestety, w dodatku obecni byli nieumarli, za którymi niestety nie przepadam.
The New Colossus
Ten tytuł zdecydowanie nie jest dla osób, które nie miały styczności z pierwszą częścią The New Order. Gra rozpoczyna w miejscu, w którym zakończyła się „jedynka”. Akcja przenosi nas do okupowanych Stanów Zjednoczonych z 1961 roku. Blazkowicz i jego towarzysze dołączają do miejscowych rebeliantów. Chcą stawić czoła armii, którą kontroluje niejaka Frau Engel. Osobiście się z nią nie polubiłam. Pamiętacie pielęgniarkę Anię? Okazuje się, że jest wyjątkowo szaloną kobietą, a na dodatek nosi pod swoim sercem dziecko naszego głównego bohatera. Z brzuszkiem wyglądała bardzo uroczo. Okazało się, że została porwana przez Frau Engel, a jej ukochany Blazkowicz wyruszył jej na ratunek.
Wolfenstein: Youngblood
Lata 80 XX wieku. Przenosimy się do Paryża. Jessika oraz Sophie wyruszają w podróż, by rozpocząć poszukiwania swojego zaginionego ojca – Blazkowicza. Bliźniaczki przyłączają się do ruchu, który walczy z generałem Lotharem i uzbrojonymi żołnierzami.
To jedyna część, która nie podobała mi się ani trochę. Głównie dlatego, że niewiele w niej powiązań do naszego głównego bohatera. W niektórych monetach zachowanie dziewczyn lekko mnie denerwowało. Rozumiem, że fabuła odnosi się do poszukiwań i była to ich pierwsza wyprawa, jednak coś mi przeszkadzało. Najgorszym okazuje się brak zapisu w momencie, w którym zginęłam. Zaczynałam rozgrywkę od nowa, co tylko zwiększało moje oburzenie. Tytuł ten ratuje fakt, że można grać ze znajomymi. Wydaje mi się, że właśnie to pozwoliło mi zakończyć Wolfenstein: Youngblood. Walka z bossem, którą do tej pory pamiętam, była… specyficzna. Trwała ponad godzinę i po starciu z nim poczułam ulgę. No i trochę się wyluzowałam.
Smaczki w grze
Mechanika gry jest przyjemna. Dostępne bronie w każdej części oferują potężne obrażenia. Nie ważne, jaką wybierzemy w trakcie rozgrywki. Każda z nich jest w stanie wyrządzić wiele szkód. Jeżeli chodzi o grafikę, to muszę przyznać, że ma ona swój urok. Klimat gry jest mroczny i brutalny, a fabuła sprawia, że chcemy czym prędzej pomóc Blazkowiczowi w jego misjach. Nie brakuje również naszych ulubionych „znajdziek”. Głownie są to jakieś tematyczne plakaty, puchary i tym podobne. Jeżeli taki dodatek w grze Wam odpowiada, to najlepiej nie omijajcie żadnego z nich.
Moim zdaniem seria ta to mocne 8/10. Wszystkie części znajdziecie w Xbox Game Pass.