Control | recenzja

Kiedy twórcy Maxa Payne’a i Alana Wake’a wypuszczają na światło dzienne kolejną grę, nie można obok niej przejść obojętnie. I choć na samym początku może się wydawać, że się nam nie spodoba, to warto jednak się skusić. Zrobiłam podobnie i tym sposobem napisałam dla Was dziś recenzję Control.


Control pojawiło się w wersji na komputer, PS4 oraz Xbox One 27 sierpnia 2019 roku. Od 2 lutego 2021 posiadacze konsol PS5 oraz Xbox Series również mogli zwiedzić ten intrygujący świat. Jest to trzecioosobowa gra akcji, z wyjątkowym klimatem science fiction. Jako gracze musimy zmierzyć się z wyjątkową inwazją sił nie z tego świata. W walce z nimi będziemy wykorzystywać nie tylko broń, ale również niespotykane dotąd zdolności. Co powiecie na telekinetyczny pistolet, który pozwala ciskać obiektami i przeciwnikami na odległość?

Co oferuje nam fabuła?

Swoją przygodę rozpoczynamy, wcielając się w bohaterkę o imieniu Jesse Faden. Kobieta bardzo pragnie uporać się ze sprawami ze swojej przeszłości. W tym celu udaje się do zlokalizowanej w Nowym Jorku tajnej agencji o nazwie Federalne Biuro Kontroli (swoją drogą, bardzo skomplikowana nazwa, nie ma co). Gdy już znajdziemy się w środku, rozpocznie się prawdziwa akcja. Ogromny, betonowy wieżowiec znany jako Najstarszy Dom, staje się celem inwazji mocy pochodzącej nie z tego świata. Dowiemy się o tajemniczej śmierci samego dyrektora agencji. Chwilę później nasza bohaterka na skutek dziwnych rytuałów rządzących działalnością FBK, przejmie tytułową kontrolę. Naszym zadaniem będzie skuteczne zneutralizowanie wszelkich przeciwników, a pomiędzy tym wpadnie całkiem dużo czytania.

Konkretne wejście

Control nie bawi się z graczami w podchody. Rozpoczynając rozgrywkę, od razu zostajemy przeniesieni do centrum wszystkich wydarzeń. Tu nie ma miejsca na zastanawianie się nad tym, co robić. Trzeba ciągle przeć naprzód. Od razu naszym oczom ukazuje się budynek, w którym spędzimy trochę czasu. Wchodząc do środka, miałam wrażenie, że gmach Federalnego Biura Kontroli jest całkowicie opuszczony. Przewrócone rzeczy, puste pomieszczenia i brak żywej duszy wokół. Atmosfera można powiedzieć, że była nie tylko mroczna, ale i gęsta. W pewnym momencie wystraszyłam się głosu dozorcy, którego udało mi się znaleźć. Wśród całej tej otoczki chyba miałam do tego prawo.

Po drodze będziemy zbierać masę dokumentów, które pomogą nam połączyć wszystko w jedną całość. Przyznaję, że jest tego na tyle dużo, że gwarantuję – pogubicie się. Ponadto zaczniemy magazynować misje, a podgląd mapy okaże się całkiem pomocny.

Zabawa dopiero się zaczyna

Myślałam, że strzelanki mam już za sobą. Jednak znowu wybrałam kolejną, bo mocno skusił mnie sam tytuł. Kiedy moim zadaniem okazało się zwiedzanie Biura, znalazłam biuro dyrektora, który popełnił samobójstwo. Zabawa zaczyna się od poniesienia broni, leżącej obok jego głowy. I nagle sceneria się zmieniła. Wydawało się, że to właśnie ta podniesiona broń przemawia do bohaterki. Miejsce, do którego została przeniesiona, było tutorialem poruszania się i strzelania. Całe „wnętrze” wypełnione było głosem, który okrzyknął się mianem Zarządu. Po zakończeniu tego tutorialu w niecodziennej scenerii okazało się, że Jesse stała się nowym dyrektorem FBK. To się dopiero nazywa szybki awans. Jej postać ponownie zostaje przeniesiona do gabinetu. Napotkane przez nas postacie traktują ją jak swojego szefa. Innymi słowy – magia.

Ah ten intrygujący klimat

Mroku to w tej grze nie brakuje. Po czym wnoszę? Po samym wejściu do ogromnego biura, które przepełnione jest światłem i solidnymi meblami. A wśród całej tej otoczki lewitują ludzie, którzy wydają się nieprzytomni. Nagle jednak ni stąd ni z owąd pojawia się czerwone światło wypełniające przestrzeń wokół nas. Dokładnie wtedy spotykamy na swojej drodze wrogów, których musimy pokonać. Są to przejęci przez złowrogi Syk ludzie, których rozmowy możemy usłyszeć gdzieś w tle, przemierzając korytarze. To jak wyglądają, też daje do myślenia. Są mocno przerysowani, wykrzywieni, ale zawsze wrogo nastawieni na naszą bohaterkę. A wydawało się, że będzie to taka miła i przyjemna gra na niedzielne popołudnie. Nie bójcie się, jeżeli jeszcze nie graliście w Control. Trzyma w napięciu, jest mrocznie, ale do gry z gatunku horrorów jej daleko.

Ciąg dalszy historii w Control

Oczywiście naszą rudowłosą bohaterkę do budynku przyciągnął wątek rodzinny. Byłoby jednak zbyt proste, gdyby się okazało, że szybko się o wszystkim dowiemy. Na samym początku musimy przywrócić cały gmach do porządku. Nielicznym agentom udało się schronić w specjalnych bunkrach rozmieszczonych w gmachu. Reszta oczywiście jest już martwa, a my ciągle spotykamy wrogów kontrolowanych przez Syk. Jeżeli ktokolwiek z Was nie lubi poświęcać w grze czasu na poszukiwania i czytanie wszelkich dokumentów, zdecydowanie się nie odnajdzie. Fabuła w pewnym momencie staje się na tyle skomplikowana, że ciężko się połapać, o co tak właściwie chodzi i dokąd to wszystko ma zaprowadzić naszą bohaterkę. Dlatego co do tego aspektu gry, trzeba uzbroić się w cierpliwość.

Supermoce

Mam wrażenie, że poniekąd w coraz większej ilości gier, nasz główny bohater musi być „super” przez wielkie „S”. W Outriders mamy do wyboru kilka supermocy, Wiedźmin sam w sobie jest nimi obdarzony. Okazuje się, że nasza Jesse również. Podczas rozgrywki będziemy zdobywać kolejne ciekawe umiejętności, które ułatwią nam pokonywanie wrogów. Rzucanie wyrwanymi ze ściany obiektami, tworzenie tarczy ochronnej, lewitacja, mega szybki unik – to tyko niektóre z nich. W połączeniu z typową walką wręcz lub samym strzelaniem do przeciwników stworzymy całkiem przyjemną dla oka sekwencję. A na dodatek całkiem efektywnie wyglądającą. Dzięki zdobywaniu tych umiejętności możemy po krótkim czasie wrócić do lokalizacji, których wcześniej nie mogliśmy dokładnie zwiedzić.

Graficznie prezentuje się…

…nie najgorzej. Z kilkoma mankamentami. O ile prawa fizyki zostały w grze genialnie odzwierciedlone, a moc nie z tego świata pokazuje, co potrafi, to postacie rozmawiają z nami jak jakieś kukiełki. Wręcz powiedziałabym, że ktoś ich nafaszerował xanaxem, bo na twarzach nie maluje się praktycznie żadna emocja. Mimo pracy głosem, jaką wykonywali lektorzy wcielający się w postacie, efekt wyszedł mizernie. Bo jak można operować tonem głosu i nie podnieść nawet na jeden moment brwi lub lekko się uśmiechnąć? Gładka linia postaci, realistycznie wyglądające twarze w połączeniu z dialogami wypadają bardzo sztucznie. W całkiem świeżym tytule wydaje mi się, że coś takiego nie powinno mieć miejsca.

Chyba trochę za mało

Podczas starcia z przeciwnikami, będziemy musieli zbierać niebieskie kuleczki, dzięki którym odzyskamy punkty życia. Niestety, nasza bohaterka nie regeneruje się samoistnie. Właśnie dlatego podczas starcia z większą ilością wrogów nie możemy stać w miejscu. Ruch to zdrowie, a w tym przypadku – życie. A czego jest moim zdaniem za mało? Do zrobienia. Oprócz zbierania całej masy karteczek z informacjami i klikania przycisków, poza walką nie robimy nic więcej. Gdyby tego było mało, za każdym razem, kiedy wychodziłam z menu, w którym czytałam poszczególne dokumenty, gra na Xbox One X zawieszała się na dwie sekundy. To się dopiero nazywa zaskoczenie…

No to warto, czy jednak nie?

Control ciężko określić na zasadzie „dobra” lub „kiepska” gra. Wykorzystanie mocy naszej bohaterki w walce jest zdecydowanym atutem, natomiast lekko niewyważony poziom trudności już nie. Fabuła w połączeniu z masą dokumentów do czytania sprawi, że po jakimś czasie przestaniecie rozumieć, o co w tym wszystkim chodzi i po prostu będziecie zabijać wrogów. Zrobiłam dokładnie tak samo, choć mega nieudolnie z tym moim strzelaniem na padzie. Jeżeli wśród Was są osoby, które lubią klimaty związane z nadprzyrodzonymi mocami, a fabuła niekoniecznie ma grać pierwsze skrzypce, to tytuł okaże się wręcz idealny. Graficznie lokacje wypadają dobrze, ale wielka szkoda, że postacie są, dosłownie, sztywne i bez wyrazu.

Control znajdziecie w Xbox Game Pass oraz w PS Store. Skuście się i przekonajcie sami, co tam się wyprawia ciekawego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *