Najgorętszy tytuł w świecie gier od dwóch lat, oczywiście mowa o „Cyberpunk 2077”. Poziom zainteresowania owym tytułem sięgnął zenitu po opublikowaniu ponad godzinnego gameplaya w sierpniu 2018 roku na Gamescom (jedne z największych targów poświęconych grom w Europie). O dziwo dostaliśmy tam taką masę szczegółów, której nikt się nie spodziewał i nadal po pół roku spekulacji fanów nie ma końca. Pojawiły się także pierwsze sugestie, że „cud znad Wisły” trafi do dystrybucji w czwartym kwartale 2019. Co do tego newsa jestem sceptycznie nastawiona, ponieważ mając w pamięci, ile czekaliśmy na kultowego już „Wiedźmina 3” stwierdzam z czystym sumieniem, że studio wypuści dopieszczoną grę nawet w 2020 roku niż niedopracowany kicz w okresie około świątecznym.
Trochę historii
CD PROJECT RED jest firmą znad Wisły, wiele lat temu kupili prawa od Sapkowskiego do stworzenia gry o przygodach Geralda z Rivii. Na tamten czas, a były to lata ’90, położyli dosłownie wszystko na szali. Wyobraźcie sobie, wykładacie kasę na prawa autorskie, płacicie za zespół, itp. itd. i z początku lipa, dopiero w 2011 roku, kiedy sprzedaż osiągnęła 2 miliony kopii, ktoś zaczął szerzej interesować się Redami. W tym samym roku miał pojawić się „Wiedźmin 2: Zabójcy Królów”, dosłownie idealny moment na zaistnienie. Aż cztery lata zajęło im zrobienie powolnego szumu wokół siebie. Wydawałoby się, że to długo jak na ten rynek i patrząc na tytuł, za który się zabrali – nie. Twórczość Andrzeja znała bardzo mała grupa odbiorców – Polska i kraje słowiańskie, więc zainteresowanie się grą w np. Norwegi to wielkie WOOOOOW! Także ekspansja na świat poszła szybko. Wydając na świat „Wiedźmin 3: Dziki Gon” było wiadomo, że przygoda z Geraldem zmierza ku końcowi, ostatecznie, kiedy pojawił się płatny dodatek „Krew i wino” fani wiedzieli, iż już nic nowego nie dostaną. Jasne – zrobili GWINTa, czyli „Wiedźmińską grę karcianą” no ale nie schodzi już tak dobrze, jak było w założeniach. Fani jak to fani – „O! Coś z Wieśka! Panie biere!”. Skąd ja to znam.
No ale wracamy do „Cyberpunka 2077”. Nie będę pisać o tym, co dostaniemy w grze, bo ten aspekt jest nadal jedną wielką niewiadomą, a powielanie informacji z wielu portali to co wywnioskowali na podstawie gameplaya jest stratą czasu. No może na końcu w ramach przypomnienia, ale to później. Najbardziej chcę się skupić na hype jaki wywołała ta gra i dlaczego tak na nią czekamy. Łapcie filmik z prezentacji:
Dlaczego tak bardzo czekamy na Cyberpunka?
Na swoim koncie na Twitterze, zadałam proste pytanie: „Dlaczego tak bardzo czekamy na Cyberpunka?”. Co zaobserwowałam? To, że jesteśmy dumnymi pawiami z naszego REDA, no i Wieśka! Nie ma co tu się dziwić, bo taka prawda. Jednak w naszym pokoleniu nakłada się jeszcze jeden aspekt. Za dzieciaka naoglądaliśmy się filmów z serii „Powrót do przyszłości”, a ci, co mieli bardziej wyluzowanych rodziców, po nocach oglądali „Łowcę androidów” (no cześć!). Od nastoletnich lat mieliśmy dostarczany obraz przyszłości jak latające samochody, samo wiążące się buty, elektronika na każdym kroku, wielkie neony czy domowe roboty. Ta fasolka, zwana zajawką, gdzieś tam w nas kiełkowała i, mimo że na rynku mamy już kilka dobrych gier o takiej tematyce, to dopiero widząc pierwszy obraz z „Cyberpunka 2077” nasza wyobraźnia dosłownie eksplodowała. Niby niewiele tam było widać, klęczący żeński android z wysuniętymi ostrzami z przedramion, stojący za nią zmodyfikowany facet z wycelowaną bronią w jej głowę, a to wszystko przyozdobione gamą barw neonów. Niby mroczny niby kolorowy świat, ale my to właśnie kochamy, co udowodnili ludzie z Twittera.
„CD projekt RED z każdą kolejną grą rozrasta się jako firma oraz jako symbol polskiego sukcesu na arenie międzynarodowej. Niezależnie od wyniku będziemy świadkami Wniebowstąpienia lub pięknej katastrofy. Obie możliwości wydają się równie fascynujące.” ~ @Lander_Michal
„Interesuje mnie przedstawienie przyszłości w stylu Bladerunnera, a zaufanie do firmy ze względu na ich podejście do klienta z poszerzaniem contentu, plus ciągnięcie za sobą zapachu fiołków po Wiedźminie 3 pozwala mieć nadzieję na dobrą i rozbudowaną grę” ~ @MyRriur
„Tam gdzie diabeł nie może, Polaka pośle. Deus Ex ostatnio nie za bardzo dał rady. Tak więc, ktoś musi być zbawcą. Redzi na razie nie zawiedli więc możemy spodziewać się HITU.” ~ @CriX_Doomsday
„Bo cyberpunku w grach nigdy za mało. Plus, gra zapowiada się na mega rozbudowaną pod względami drobnymi czego raczej w grach się nie robi.” ~ @GooJunPyoPL
„Bo potrzebujemy porządnego RPG-a osadzonego w tych realiach. Deus EX nie dowiózł, a przy tak doświadczonym zespole jak CPPRED, można liczyć na tytuł wysokich lotów. Mnogość opcji, bogaty świat, mega znacząca fabuła. Oni mogą to dostarczyć. Dlatego czekam na Cyberpunka”
~ @ArturJanczak
I wiecie co? Z każdą z tych wypowiedzi się zgadzam. Studio albo odwali kawał dobrej roboty dając nam rozrywkę na niebywałym poziomie, albo zaliczy sromotną klęskę. Tak po prawdzie znowu położyli wszystko na jednej szali. Życzę im niebywałego sukcesu, bo skoro trzecia część przygód Wieśka kosztowała 300 milionów (!) złotych, to boję się pomyśleć, ile już wydali na „Cyberpunka 2077”.
Czego możemy się spodziewać po grze?
Sądząc po tym, co widzieliśmy na gameplayu będziemy mieli widok na otaczający nas świat z poziomu pierwszej osoby – ma to swoje plusy i minusy, na pewno traci jakiś urok. Dużo mówi się o toporności animacji twarzy na filmiku przy takim systemie, fakt jest ona dość istotna, ale no na litość boską… To był film pokazowy, na bank Redzi nad tym pracują, by miało się wrażenie rozmawiania z realną osobą. Najbardziej ciekawi mnie opcja zadań pobocznych w fabule, dzięki którym będzie zdobywać się punkty „ulicznego szacunku” za które ma być ułatwiony dostęp do dealerów lewych części do modyfikacji ciała. Jednak największe szambo na studio wylało się przy sposobie poruszania się. Niby futurystyczny świat, przyszłość, etc. a mamy jeździć zwykłym autem czy motorem gdzie w filmach z serii „Bladerunner” były latające hovery? Szczerze, nie przeszkadza mi to. Będzie się miało wrażenie odlshoola, ale są jednak osoby, które na to liczyły – nie ukrywam, że obserwacja Night City z góry była by fajną perspektywą.
Z ciekawostek – Martyna Raduchowska, która jest scenarzystką w ekipie Reda, przy produkcji wydała dwie książki z serii „Czarne Światła”: „Łzy Mai” i „Spectrum”. Jeśli liczyć, że chociaż jakiś procent z tych książek jest przelany na grę, to być może doczekamy się latających aut w jakimś dodatku bądź drugiej części. Jest także sporo nawiązań do gry planszowej z serii „Cyberpunk” między innymi w schemacie rozwoju postaci, co będzie bardzo ciekawe, gdyż postać będzie pozbawiona empatii, a ta cecha na pewno by ułatwiła dyplomatyczne rozwiązanie wielu problemów. Podobno grę będzie można przejść na kilka sposobów, co da nam bardzo dużo godzin cudownej rozrywki.
Czy szykuję się kolejny strzał w dziesiątkę?
Przechodząc do meritum, CD PROJECT RED da nam coś, na co warto czekać i sprawi, że znowu poczujemy się gówniakami siedzącymi wieczorem przed telewizorem pochłaniając kolejny raz „Łowcę Androidów”. Przeniesie nas w świat, o którym po cichu marzymy. No i być może da odpowiedź na pytanie: „Czy ulepszenia biotechnologiczne organizmu są tak cudowne, jakimi się je kreuje”. Czy zamierzam kupić ich produkcję? Oczywiście, że tak. Zostaje kwestia platformy, bowiem chciałabym mieć wersję na PC, a do tego byłaby potrzebna potężna machina, by mieć mega przyjemność z tej gry (więc zostanę chyba przy opcji na konsolę). No i na bank popełnię samobójstwo finansowe – marzy mi się kolekcjonerka.
A Wy jak? Czekacie na kolejną perełkę znad Wisły?