Nadciąga długi weekend. Pogoda ma nam sprzyjać, więc warto wykorzystać ten czas na odpoczynek. Jednak doskonale zdaję sobie z tego sprawę (bo siebie znam), że nie będzie tak kolorowo. W czwartek spotkanie, piątek pracujący, czyli, innymi słowy z e-mailami za pan brat.
Dlaczego tak się „zajeżdżamy”?
O tyle, o ile jesteśmy jeszcze w stanie nad tym zapanować, o tyle wydaje się to całkiem dobrym pytaniem. Nie zawsze praca po godzinach jest doceniana przez szefostwo. Nie zawsze poświęcenie skutkuje dobrym słowem, awansem czy też podwyżką lub premią. Ale mimo tego potrafimy spędzić każdą wolną chwilę nad pracą, dlaczego?
Bardzo chciałabym odpowiedzieć Wam na to pytanie, jednak najzwyczajniej w świecie – nie potrafię. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że bardzo często przez pracoholizm (dokładnie tak) zaniedbuje się wszystkie inne sfery życia. Ktoś, kto cały swój czas poświęca wyłącznie na pracę, nie potrafi się od niej oderwać – wiedząc nawet o tym, jakie konsekwencje może to przynieść. Dla takiej osoby czas wolny jest czymś okropnym i nie potrafi sobie z nim poradzić.
Twoje życie odbija się od ASAPów, przez deadline’y po fuckupy, wypełniając Twoje żyły kawą? Czy zatem już wiesz, że jesteś pracoholikiem?
Weź się wyloguj!
W miniony piątek udało mi się spotkać z wieloletnim przyjacielem, który zrobił jedną rzecz, która wywróciła wszystko do góry nogami. Zabrał mi telefon, bo ciągle „pikał” (jak nie Twitter, to WhatsApp, Messenger, gmail). Przez 6 godzin byłam bez telefonu w ręce (pomijając sytuację, w której poszedł po bluzę do samochodu, a ja dorwałam się do mojego Honora na 2 minuty). Ale wiecie co? Da się tak. Jeżeli spotkanie jest owocne, masz o czym rozmawiać z drugą osobą (tym bardziej, jeśli robicie to bardzo BARDZO rzadko…) to telefon jest zbędny. Ba, nawet udało się nam zaśpiewać do imprezy, która odbywała się za naszymi plecami! Więc weź i wyloguj się na chwilę.
I fakt, że mieszkam w Internecie, Twitter to mój dom, Instagrama przeglądam z prędkością światła, maila sprawdzam systematycznie co 15 minut, a Facebook ciągle jest w tle – z chęcią to powtórzę.
Kiedy powiadomienia spływają falami…
Zdarza się, że po wylogowaniu się z „roboczej” części życia, powiadomienia spływają falami na nasze urządzenia po powrocie. Na co dzień wibrują mibandy i smartwatche, telefony wręcz się zacinają – bo przecież wjechał tryb „offline”. Czy tego boją się pracoholicy? Oczywiście, że tak. Bo w środę o 22:29 dostał maila i nie odpisał na niego w czwartek 15.08 i sprawa pewnie już przepadła. A mógł poświęcić ten czas na pracę, nie na siedzenie z rodziną i znajomymi nad wodą. Bo zamiast odpocząć i zapomnieć o pracy – ciągle o niej myślał.
Każdy ma inną pracę i jej charakter będzie się różnił. Ty jesteś kasjerką, Twój sąsiad mechanikiem, kolega jest prezesem firmy, a kuzynka pracuje w banku. Znajomy znajomego jest przedstawicielem handlowym, ciotka księgową, a ta z niebieskimi włosami z Internetu organizuje eventy i w sezonie jest zawalona robotą…
Ale wyloguj się chociaż na chwilę, weź książkę, odpal serial na którego nie miałeś czasu, wyśpij się, idź na spacer, odnów znajomości które zaniedbałeś w przeszłości i zacznij żyć. Trochę innym życiem. Na te kilka dni.
Rzekłam.