Lucyfer – sezon 5b w kilku słowach

Zdradź mi… Jakie jest Twoje największe pragnienie?

Ach, Lucyfer Morningstar… Diabeł we własnej osobie. Śmiem przypuszczać, że jego głos i charyzma skradły wiele serc. Od 28 maja możemy powrócić do klubu LUX i zobaczyć, co dalej przygotowali dla nas twórcy serialu.


Gdy władca piekła postanowił zrobić sobie wolne od obowiązków, otworzył wspomniany LUX. Mając u boku demona, Mazikeen, mógł oddać się ziemskim przyjemnościom. Cały urlopowy spokój runął, gdy na jego drodze pojawiła się pani detektyw (przyznajcie się, kto z was przeczytał to w myślach głosem Lucyfera?). I na tym nie koniec. Detektyw Decker sprawia, że nasz diabeł staje się wrażliwy nie tylko na zadawane obrażenia. Z początku zdezorientowany, zaczyna oswajać się z Chloe Decker i jej córką, Trixie. Jednocześnie próbuje znaleźć rozwiązanie zagadki, czemu kobieta tak na niego działa.

Cała relacja z panią detektyw jest skomplikowana, a wątpliwości i emocjonalna mijanka między nimi, niczego nie ułatwia. Warto dodać też, że kobieta długi czas nie wierzyła w to, że Lucyfer jest diabłem, co rodziło u niego wiele frustracji. Jak się okazuje, nawet Lucyfer ma problemy, które próbuje rozwiązać na kozetce u psycholożki Lindy. To chyba w tym momencie, gdy był jeszcze tak nieporadny w relacjach, które próbował zrozumieć, chwycił mnie za serce. Chociaż to może być zaskakujące, że władca piekła mógłby wzbudzić sympatię, z każdym sezonem coraz większą.

Długo by można było wspominać wszystko, co się wydarzyło..


Piąty sezon Lucyfera

Dotarliśmy do piątego sezonu, którego myślę, że większość fanów Lucyfera nie mogła się doczekać. Gdybym miała ująć jednym zdaniem wrażenia z sezonu 5b, mogę powiedzieć tylko, że złamał mi serce.
Czemu? Sami się przekonacie, chociaż powodów tego jest kilka.

Wracając do finału czwartego sezonu i pierwszej części piątego, w moim odczuciu działo się tam trochę za dużo. Z tego powodu miałam pewne obawy po zapowiedzi najnowszych odcinków, gdzie miałam wrażenie, że twórców już zupełnie poniosło. Na szczęście nie mogłam się bardziej pomylić. Dla mnie to był powrót Lucyfera w wielkim stylu, z momentami śmiechu, łez i refleksji. Czego chcieć więcej?

Czego możemy się spodziewać?

Rodzina, ach rodzina… Bo to wokół niej kręci się ten sezon, a śledztwa zdają się lekko zepchnięte na drugi plan. Sam Bóg zjawił się na ziemi, by oznajmić swoim synom, że przechodzi na emeryturę. Jak wiadomo, świat nie skończyłby zbyt dobrze bez Stwórcy, dlatego ktoś musi przejąć stołek. Jednak najpierw rodzinna kolacja, na której Bóg sam przyznaje, że tworzą najbardziej dysfunkcyjną rodzinę na świecie. Ciężko się z tym nie zgodzić… chwilami zastanawiałam się, kto jest bardziej niesforny, ojciec czy syn. Jak dla mnie najlepszym kandydatem byłby Amenadiel, jednak Lucyfer zapowiada, że zostanie Bogiem. Czy biorąc pod uwagę, jak prowadzi LUX, to dobry pomysł?

Mimo że trailer zdradza nam pojedynek Lucyfera z Michaelem, a także wiele scen wydających się kluczowymi, to bez obaw, zapewne nie raz zdziwią Was zwroty akcji.
Ale tego nie będę zdradzać.
Pisząc o Lucyferze, nie można nie wspomnieć o muzyce. Piosenki odgrywają tu ważną rolę, szczególnie gdy Morningstar okazuje nimi swoje odczucia. Tom Ellis, grający tytułowego bohatera, za każdym razem zachwyca mnie swoim głosem i umiejętnościami wokalnymi. Już wcześniej rozpływałam się nad coverem Creep, w jego wykonaniu, ale to, jak zaśpiewał Wicked game, było dla mnie idealne. Szczerze mówiąc, kilka razy cofnęłam ten fragment, by posłuchać go jeszcze raz.


Po ostatnim odcinku, od razu sprawdziłam informacje na temat 6 sezonu. Dobra wiadomość jest taka, że prawdopodobnie będziemy czekać krócej, niż na drugą połowę piątego.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *