Klawiatura do torebki – Rapoo E2710

Pewnie pomyślicie, że jestem nienormalna. Bo kto nosi przy sobie dodatkową klawiaturę? Klawiatura jest w laptopie, albo stoi na biurku i stanowi nieodzowną część komputera stacjonarnego. Z kolei w telefonach niemal wszyscy mamy klawiatury ekranowe. Zatem po co komu klawiatura do torebki? Albo do plecaka – jak tam wolicie.

O czym mówimy?

Klawiatura Rapoo E2710 – biała, smukła i bezprzewodowa dama dzisiejszego tekstu. No co ja wam mogę powiedzieć – ładna jest, skubana. Aż wiecie, chce się jej dotykać i uderzać palcami w klawisze. Jednak jak to z damami bywa, z bezprzewodową białą panią trzeba się obchodzić iście po królewsku. Żadnego tam pisania na pamięć, bo możecie nie trafić w malutki Alt czy Shift i trzeba będzie użyć – też nie za dużego – Backspace.

Aby klawiatura w ogóle zaczęła działać, musimy uzbroić ją w dwie baterie AAA, na które miejsce znajduje się z tyłu i włączyć przycisk On. Dodatkowo znajdziemy tam również odbiornik. Wszystko to sprytnie tworzy nam podstawkę, która sprawia, że klawiatura nie leży płasko i da się z niej korzystać w komfortowy sposób. Jej zasięg po podłączeniu do wybranego sprzętu to 10 metrów.

Niby bezprzewodowa, ale…

Ktoś mocno się pomylił, robiąc tak małą i fajną klawiaturę na kabel. Niby bez kabla, ale na kabel? Dziewczyno, co ty piszesz – możecie się zastanawiać. Bezprzewodowa, bo nie musicie „trzymać jej na kablu” jak telefonu podczas ładowania, ale jeśli chcecie używać jej z tabletem, to podpinacie do niego przejściówkę (którą musicie sobie dokupić), o ile nie ma on sam w sobie wejścia USB (typu A). Jeśli ma, wpinacie tylko mikroodbiornik. Aż chce się zakrzyknąć – gdzie jest Bluetooth?!

Po co to komu?

Klawisze są plastikowe, obudowa z tyłu natomiast metalowa (nie licząc podstawki, o której wspomniałam wcześniej – ona też jest plastikowa), a cała klawiatura sprawia wrażenie dość wytrzymałej i mocnej. Jej cena to około 140 zł – i szczerze mówiąc, wydaje mi się to trochę za dużo. W domu nie miałabym po co z niej korzystać, bo zazwyczaj nie pracuję stacjonarnie na tablecie czy na telefonie. Jeśli potrzebuję coś napisać, biorę do tego laptopa i korzystam z jego klawiatury.

Skoro po co, to też do czego…

Ogromnym plusem było dla mnie jednak odkrycie, że mogę sobie tę klawiaturę podłączyć do Xboxa One. Nienawidzę wpisywać czegokolwiek na nim za pomocą pada – i tu klawiatura okazała się zbawieniem. Dla kogo ta klawiatura może być jeszcze przydatna? Dla osób, które korzystają ze smart TV. Niestety, nie jestem w stanie sprawdzić, jak Rapoo E2710 poradzi sobie podłączona do telewizora, bo… go po prostu nie mam.

Zabawka?

Powiem Wam szczerze, że po odpakowaniu paczki z klawiaturą miałam wrażenie, że ktoś się pomylił. Dlaczego? Bo wydawało mi się, że trzymam w ręku zabawkę. Pierwsze co zrobiłam, to porównałam ją z bezprzewodową klawiaturą od Microsoftu. Przyznajcie, że wygląda to zabawnie.

Według mnie klawiatura Rapoo E2710 ma rozmiar wprost idealny do torebki – jest niewiele większa od mojego portfela. Jest to jej niewątpliwa zaleta, jeśli zależy nam na mobilności.

Rozmiar ma znaczenie?

Na klawiaturze producent umieścił mały touchpad. Zastanawiam się, czy nie lepiej było z niego z rezygnować – być może kosztem powiększenia klawiszy? Bo oczywiście, klawiatura jest malutka, ma być do torebki, ma być wygodna. Jednak gdy myślę o jej zastosowaniach, to do głowy przychodzi mi przede wszystkim wygodne pisanie dłuższych form na telefonach i tabletach – które przecież są dotykowe. Jeśli będę chciała się gdzieś cofnąć, raczej użyję dotyku niż malutkiego touchpada. Producent nie zrezygnował także z umieszczenia na klawiaturze przycisków multimedialnych, dzięki którym zmienimy piosenkę na przykład na Spotify, bez konieczności otwierania aplikacji.

Usiadłam na brzegu antresoli i pisałam….

Wydaje mi się, że klawiatura Rapoo E2710 będzie idealna do pracy w ekstremalnych warunkach – i do takich zadań ją polecam. Właśnie dlatego musiałam wejść aż na antresolę, wziąć tę klawiaturę i tablet, i zmusić się do pisania. Wcale nie chodzi o to, że z klawiaturą jest coś nie tak. Zdarzają się przecież takie sytuacje, w których może mieć zastosowanie, na przykład: jadę pociągiem, mam przy sobie telefon i tablet, ale nie mam laptopa. Nagle dostaję zlecenie napisania więcej niż dwóch zdań w statusie na fejsie. Oczywiście, mogę zrobić to na tych dwóch sprzętach, które mam ze sobą. Ponieważ jednak nie lubię pisać dłuższych form na klawiaturze ekranowej, wyciągam klawiaturę z torebki (!) i… wiadomo, co robię. Lepiej mi się pisze z klikiem…

Co ma piernik do wiatraka

Klawiatura w wersji mini jest dla mnie super gadżetem. Czymś w stylu odkurzacza do samochodu (przecież wszyscy mamy duży egzemplarz w domu, ale nie chce nam się z nim chodzić do auta) albo garnka do gotowania szparagów. Używamy ich od wielkiego dzwonu, ale w sumie fajnie je mieć – bo jak w przypadku klawiatury, możemy czuć się przygotowani na każdą ewentualność, porę roku i szerokość geograficzną.

Dziękujemy firmie Rapoo za przekazanie sprzętu do testów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Emink pisze:

Choć klawiatura posiada swoje plusy jak i zarówno minusy, my chętnie byśmy ją przetestowali. Wcale nie zniechęca nas łączenie z tabletem czy telefonem przez malutki kabel. Nie wydaję nam się, żeby to utrudniało korzystanie z niej. Dużą zaletą bez wątpienia jest jest rozmiar. Możemy spakować ją do torebki i zabrać ze sobą w podróż. Dla osób, które często są w drodze, będzie to świetny gadżet.