Kiedyś pikselowe gry mnie przerażały. Nie mogłam się do nich przekonać głównie dlatego, że kojarzyły mi się z czymś przestarzałym i nudnym. Już Lacuna zmieniła moje nastawienie do tego typu gier. Co dopiero recenzowane dziś Hero’s Hour. W to naprawdę przyjemnie się gra!
Hero’s Hour to turowa strategia RPG z walką w czasie rzeczywistym, inspirowana klasycznymi Heroes of Might and Magic. W tym tytule czempioni budują miasta, tworzą armie i wyruszają w odległe, generowane proceduralnie krainy. Tytuł został stworzony przez studio ThingOnItsOwn i wydany przez Goblinz Publishing. Gracz musi pokonać zdradliwych rywali strzegących tartaków czy kopalń, by uzyskać dzienny przychód z tych miejsc. Odwiedzamy tajemnicze obeliski rozstawione na polach minowych, zasypanych śniegiem polach i pastwiskach w poszukiwaniu wskazówek prowadzących do dawno ukrytych skarbów, takich jak tunika, która pozwoli zrekrutować oszalałe duchy poległych jednostek i wykorzystać je do tymczasowej pomocy w walce.
Samouczek nie taki straszny jak go piszą
Właśnie od samouczka postanowiłam zacząć. W końcu lepiej na samym początku dowiedzieć się, o co tak właściwie w tym wszystkim chodzi. Dla wielu osób znacznym ułatwieniem w tego typu grach będzie możliwość ustawienia języka polskiego. Cały samouczek przeprowadza nas przez szereg możliwości, jakie daje Hero’s Hour. Rozbudowujemy miasto, podbijamy jego poziom oraz poziom swojej postaci. Budujemy armię z przeróżnych stworów o przeróżnych umiejętnościach. Wykorzystujemy zaklęcia i podbijamy poszczególne budynki, dające nam korzyść. Innymi słowy, przed nami zabawa na długie godziny.
Map tak wiele, że ciężko się zdecydować
Ostatecznie samouczka nie ukończyłam, bo chciałam już sama spróbować swoich strategicznych sił, które nigdy nie były rewelacyjne. Ilość map do wyboru to aż siedem kategorii z przeróżnymi możliwościami. Do wyboru mamy bardzo małe, małe, przeciętne, duże, ogromne oraz mapy stworzone przez graczy. Swoje zmagania rozpoczęłam z niewielką mapą, jednak każdy ambitny gracz może od razu pójść na całość.
Wybór mapy jest jednym z trybów rozgrywki. Drugi tryb to skirmish – w nim otrzymujemy już z góry ustalonego przeciwnika, którego musimy pokonać. Co musimy zrobić? Stworzyć dzielną i liczną, odpowiednio zbilansowaną armię, by bez wykonywania pobocznych działań (zbieractwo i podboje) osiągnąć ten cel i zwyciężyć.
Jakie Ty wybierzesz moce?
Możliwości jest mnóstwo. Wybieramy jeden spośród 11 zamków. Każdy z nich określa klasę i dodatkowe umiejętności naszej postaci oraz jego armii. Mowa o królestwach:
- Ognia
- Magii
- Ładu
- Kolumny
- Lamentu
- Rozkładu
- Ostoi
- Przypływu
- Hordy
- Skalnitu
- Enklawy
Jak się pewnie domyślacie, nie mogłam się powstrzymać przed wytypowaniem Ognia. Kiedy już wszystko ustawiłam tak, jak chciałam, gra przeniosła mnie do mojego miejsca na mapie. Mapa znajduje się w prawym dolnym rogu (i mogłaby być nieco mniejsza). Takie bardziej pikselowe Knights and Merchants i bardzo dobrze odwzorowane Herosy. Z każdą turą i miejscem, w które będziemy się udawać, mapa stopniowo będzie się powiększać. W trakcie rozgrywki oczywiście rozbudowujemy również możliwości naszego miasta.
Jak wygląda walka
O dziwo całkiem emocjonująco. Dzięki złotu i surowcom tworzymy nowe jednostki do armii. Te odbieramy już jako w pełni wyszkolone. Podczas walki (czy to z wrogimi jednostkami, czy w trakcie podboju kolejnych miejsc), nasza super armia składająca się z przeróżnych istot zmierza z automatu w kierunku wroga. Nie mamy żadnego wpływu na to, w które jednostki nasza armia zaatakuje w pierwszej kolejności. Możemy jedynie (kiedy widzimy, że coś idzie nie po naszej myśli) się wycofać lub ustalić szyk (ofensywny, defensywny itd.). No i oczywiście możemy rzucać czarami, jakimi dysponuje nasz bohater.
Dlaczego napisałam na samym początku, że walka wygląda całkiem emocjonująco? Właśnie dlatego, że na jej dokładny przebieg nie mamy większego wpływu. Możemy (głównie) jedynie siedzieć, patrzeć na ekran i dopingować swoim stworkom. Nie ma jednak nic lepszego, jak oglądanie diabełków kopiącym tyłki syrenkom.
Ostateczna prezentacja grafiki i audio
Mam tu na myśli to, jak powyższe połączenie się prezentuje. Hero’s Hour stworzono w oprawie wizualnej PixelArt, która, jak się domyślacie, nie każdemu będzie się podobać. Zwrócę Wam jednak uwagę na to, że coraz więcej gier wychodzi właśnie w takim stylu i zyskują one na popularności. Tytuł może się wydawać, że został wykonany w bardzo prosty sposób, jednak szereg możliwości na samych mapach jest ogromny. Należy zwracać uwagę na elementy mapy – niektórych nie zbierzemy, a my możemy przez to stracić ruch. Nasz bohater ma ich ograniczoną ilość na jedną turę. Skończą się mu ruchy – musimy ją zakończyć i rozpocząć nową.
Jeżeli chodzi o dźwięki, poruszając się po mapie audio idealnie współgra z grafiką. Nie przeszkadza w trakcie rozgrywki, a wręcz przeciwnie – podbija dodatkowo panujący klimat. Zauważyłam, że sprawdzając budynki (w końcu, władałam Ogniem), miałam okazję usłyszeć mroczną muzykę. Klimatycznie, nawet bardzo!
Podsumowanie zmagań na mapie w Hero’s Hour
Fantastyczny pożeracz czasu. Już po kilku minutach rozgrywki można szybko załapać, w jaki sposób poruszać się bohaterem i co jest tak naprawdę kluczowe w całej grze. Hero’s Hour gwarantuje dobrą zabawę i sprawi, że polubicie się z PixelArtem, nawet jeżeli do tej pory mieliście inne zdanie. Tytuł ma swój urok i z pewnością pozwoli Wam nieco rozruszać swoje strategiczne myślenie. Ja bardzo polecam i nie raz jeszcze spróbuję w niej swoich sił.
Dziękujemy firmie better. gaming agency za dostarczenie kodu recenzenckiego.
Gra wygląda uroczo, a grafika ma coś w sobie 🙂
Magia pixeli!