Jestem dużym dzieckiem, które lubi zabawki i które, bez wątpienia, skacze, klaszcze i ma banana na twarzy, kiedy ma okazję pobawić się czymś fajnym. Archos Citee to genialna elektryczna hulajnoga, która sprawiła mi dużo frajdy. Można dzięki niej szybko skoczyć do pobliskiego sklepu po zakupy, odwiedzić znajomych czy też najzwyczajniej w świecie – pojeździć. I gdybym tylko mogła, sprawiłabym sobie takie dwie! No to zaczynamy wyścig, kto będzie szybszy? Porsche Panamera GTS czy Archos Citee?
Rozpakowanie pudełka – pierwsze wrażenia
Przyjeżdża kurier, odbieram paczkę. Niewiele czekając, zaczynam rozpakowywać pudełko. Otwieram karton, patrzę… Jest i ona. Główna bohaterka dzisiejszej recenzji – hulajnoga Archos Citee w całej okazałości. Oprócz niej w opakowaniu znajdziemy:
- ładowarkę (42V i 1,5A)
- trzy klucze imbusowe (dzięki którym z łatwością można dostosować niektóre elementy hulajnogi do swoich potrzeb, np. ekran LCD)
- instrukcję obsługi (również w języku polskim)
Hulajnoga dzielnie spoczywała na podkładkach, gotowa do jazdy. Wystarczyło tylko ją rozłożyć, wkręcić manetki i podłączyć do ładowania. Co z tego wynika? Że do dobrej zabawy nie potrzebujemy pudełka pełnego elementów, śrubek i skomplikowanych map służących do złożenia urządzenia. Jedyny minus (dla dziewczyny) to waga – trochę się nagimnastykowałam, żeby udało mi się ją sprawnie wyciągnąć z pudełka, gdyż waży ona jakieś 11,5 kg. Nie zniechęciło mnie to jednak to zabawy, bo uśmiech nie schodził mi z ust, a Porsche w tle aż prosiło o zdjęcia.
Nowe oblicze tradycyjnej hulajnogi – czyli Archos Citee w pełnej okazałości
Już na pierwszy rzut oka widać, że hulajnoga została wykonana bardzo solidnie. Jej trwała konstrukcja z matowego aluminium nadaje urządzeniu klasy i wysokiego poziomu estetyki. Wykończenia każdego elementu zostały starannie wykonane tak, by doskonale współgrały z całością. Znajdą się również skromne elementy z dobrej jakości plastiku, które uzupełniają formę.
Archos Citee został pokryty czarnym, uniwersalnym lakierem, który może się podobać. Miejsce, na którym stoimy, pokryto materiałem do złudzenia przypominającym strukturę papieru ściernego. Jest on bardzo ciężki w utrzymaniu czystości, ale z drugiej strony zapewnia wysoką przyczepność butom, stabilność i komfort podczas jazdy.
Zaraz pod miejscem na nasze nogi zamontowano składaną nóżkę, na której można ją oprzeć. Niestety nie znajdziemy w jej pobliżu żadnego alarmu ani dodatkowych zaczepów, dzięki którym można ją zabezpieczyć przed ewentualną kradzieżą (np. za pomocą kłódki). Dlatego najlepiej zabierać ją zawsze ze sobą, co, przypominam, może stanowić problem ze względu na jej wagę, natomiast złożenie jej trwa zaledwie dwie sekundy. Wystarczy delikatnie odblokować dźwignię znajdującą się przy przednim kole – akurat do tego siły nie potrzeba.
Przy kołach oraz na hamulcu nożnym (wbudowanym w tylną część hulajnogi) znajdziemy zielone i czerwone odblaski, które zwiększą naszą widoczność po zmroku. Z przodu wbudowano LEDową lampkę, która w połączeniu z kierownicą wygląda rewelacyjnie. Do oświetlenia drogi w zupełności wystarczy, choć wolałabym nieco mocniejszą.
Manetki kierownicy pokryto miękkim i miłym w dotyku materiałem, dzięki któremu uzyskuje się pewny i komfortowy chwyt podczas zabawy hulajnogą.
Sterowanie urządzeniem jest dziecinnie proste. Pod lewą manetką znajduje się dźwignia służąca do hamowania, a pod prawą manetką – dźwignia odpowiadająca za wprowadzenie urządzenia w ruch i błyskawiczne przyspieszenie.
Głównym elementem sterującym hulajnogą firmy Archos jest centrum dowodzenia, które umieszczono na kierownicy po prawej stronie. Znajdują się na nim 3 przyciski (speed up key, power key, slow down key) i wyraźny, podświetlany ekran LCD, za pomocą którego możemy sprawdzić stan baterii, prędkość z jaką się poruszamy, trasę (w metrach) jaką pokonaliśmy podczas jazdy oraz jeden z trzech biegów, jakim aktualnie się posługujemy.
Przednie koło cieszy się towarzystwem silnika, który wprawia całe urządzenie w ruch (czyli popularny „przód napęd”). By podładować baterię, wystarczy podpiąć ładowarkę pod złącze do ładowania, które zostało umieszczone w kierownicy (port wejściowy DC).
Duże dziecko się bawi, czyli hulajnoga w trasie
Ładowanie przed zabawą zajęło mi niecałe 5 godzin (pojemność baterii to 5,2 Ah). Archos Citee pozwala nam rozwinąć prędkość do 22-25 km/h niemal natychmiastowo, choć osobiście wygenerowałam 20-22 km/h, z czego wynika, że jakoś super chuda nie jestem. Producent informuje, że maksymalne obciążenie hulajnogi to 100 kg, więc prędkość jazdy jest nieco uzależniona od masy ciała użytkownika. Z informacji podanych przez producenta wynika, że na jednym ładowaniu urządzenie powinno pokonać od 10 do 12 km. Podczas zabawy, trasa, jaką mogłam pokonać, wynosiła 6-9 km w zależności od prędkości, jaką aktualnie się poruszałam.
Największy kąt podjazdu hulajnogą wynosi 15 stopni – wtedy zaczyna się znaczny spadek prędkości. Nie polecam jej zwiększania w trakcie podjeżdżania pod niewielkie wzniesienia, bo hulajnoga może się uszkodzić, a przecież szkoda by było.
Poprzez wykorzystanie w hulajnodze 8-calowych bezdętkowych kół, każda, nawet najmniejsza nierówność podczas jazdy jest wyczuwalna, dlatego najlepiej omijać jakieś większe pęknięcia i łączenia kostek, a w zamian poruszać się po równym asfalcie (choć mi to nie przeszkadzało, to jednak znam osoby, które mogłyby być lekko zirytowane tym faktem). Archos Citee ma całkiem duży prześwit, więc nie ma możliwości, by zahaczyć o jakąś większą przeszkodę. Nie polecam jazdy w deszczu, bo driftowanie hulajnogą to już wyższy poziom zaawansowania.
Zabawa skończona, pora na pożegnanie
Cóż mogę powiedzieć…
Wyścig na prędkość oczywiście wygrało Porsche, co nie zmienia faktu, że miało godnego przeciwnika w postaci hulajnogi Archos Citee. Na krótkie trasy, np. do sklepu po niewielkie zakupy sprawdzi się doskonale. Jeżeli ktoś chce poczuć nieco wiatr we włosach, to z całego serca polecam. To gadżet, który sprawdzi się i u chłopaka i u dziewczyny, więc nic tylko się do niego przekonać.