W poprzednim tekście dotyczącym Bullet Journal poznaliście zasadę jego działania. Wiemy już, co to jest i że dzięki swojej formie daje nam nieograniczone możliwości. Jedną z nich jest utrwalanie dobrych nawyków, śledzenie swojej aktywności czy postępów w tworzeniu projektu. Możemy “trackować” naprawdę wszystko. Od humoru po fazy księżyca.
Zapytacie pewnie, po co?
Tego typu notatki pomagają nam w znalezieniu zależności na przykład pomiędzy snem a ilością aktywności fizycznej danego dnia lub ilością pracy. Niektórzy silnie oddziałują nastrojem na fazy księżyca czy pogodę i dzięki notowaniu swoich “humorów” mogą to sprawdzić. Dla mnie świetna jest możliwość utrwalania dobrych nawyków. Tabelka, którą wypełniam codziennie rano motywuje mnie do tego, by konsekwentnie wypełniać wszystkie założone punkty. Jak jest pusto to wstyd mi przed sobą, że nie podołałam i nadrabiam ze zdwojoną siła. Motywacja to u mnie klucz do sukcesu, a tracker w BuJo mi ją zapewnia.
Ale co ja mam tam wpisać?
Ideą BuJo jest to, że piszesz tam tylko to, co jest Ci potrzebne. Polecam, by na początku usiąść i zastanowić się czego potrzebujemy. Opcji jest bardzo dużo i bez sensu jest zapychać swój notes trackerami, które nie są nam potrzebne. Zdjęcia z internetu, grup BulletJournalowych czy filmiki na YouTube traktujcie jako inspirację i informację, że daną rzecz można śledzić. Pamiętajcie, że to jest wasze BuJo i przede wszystkim ma Wam służyć, a nie ciążyć.
Jeżeli w danym okresie piszecie na przykład pracę magisterską, to w waszym BuJo może się pojawić wykres z ilością napisanych stron, czy też wyrazów. Dzięki temu zobaczycie swoje postępy. Wiadomo, że gdy praca zostanie zakończona, taki tracker nie będzie już potrzebny i nie będzie już gościł w Waszym notesie. To jest właśnie urok BuJo. Wolność i możliwość próbowania co tydzień czy miesiąc czegoś innego, aż znajdziecie układ, który teraz Wam pasuje. Pamiętajcie jednak, że to, że coś jest dobre dla Was teraz, nie będzie takie zawsze, a BuJo umożliwia elastyczność działania. To Wasze potrzeby są na pierwszym miejscu, a nie to by notes był idealny i wymuskany.
Mówisz o tabelce, a przecież jest tyle innych opcji
Opcji jest nieskończona ilość tak jak i potrzeb osób, które korzystają z BuJo. Na początek warto jednak zacząć prosto od zwykłej tabeli i zobaczyć czy to w ogóle u nas działa. Jeżeli lubicie rysować lub motywuje Was bardziej kolorowanie i chęć zobaczenia efektu końcowego, to można użyć wielu wzorów z internetu. Dla tych mniej uzdolnionych plastycznie polecam strony z szablonami do wydrukowania, a dla artystycznych dusz zalecam inwencję twórczą. BuJo to nie tylko planowanie, ale i możliwość rozwoju naszych pasji i zainteresowań. Jest to świetne pole do stymulowania kreatywności.
Najważniejsze to pamiętać, że nic na siłę. Jeżeli widzicie, że Wasz tracker jest pusty, bo nie macie czasu go wypełniać, to zastanówcie się, czy pora dnia, kiedy to robicie, jest odpowiednia. Może warto wprowadzić do swojego planu dnia jakąś rutynę i wypełniać tracker zawsze rano przy śniadaniu lub wieczorem, gdy planujecie następny dzień. Jeżeli ta forma zwyczajnie Was nie motywuje do działania to nie męczcie się z tym. BuJo jest po to, by dostosować się do Waszych potrzeb. Ma być takie, jak tego potrzebujecie.
Nie gadaj, tylko dawaj przykłady!
Wiele inspiracji można znaleźć na stronach typu Pinterest albo Instagram. Na Facebooku funkcjonują również strony fanów BuJo gdzie członkowie dzielą się inspiracjami, oraz blogi Bullet Journalistów gdzie pokazują oni swoje rozkładówki.
Przygotowałam dla Was kilka układów wykonanych przeze mnie na podstawie różnych wzorów znalezionych w sieci. Każdą opcję można albo skomplikować i przedstawić jako rozbudowaną grafikę, albo w wersji prostej – tabeli lub listy.
Mam nadzieję, że udało mi się was zainspirować do rozpoczęcia śledzenia swoich aktywności, ćwiczeń, diety lub odcinków obejrzanego serialu. Nowy Rok to dobra okazja, by zacząć. Pamiętajcie tylko, że BuJo ma służyć wam, ma spełniać wasze potrzeby, nie róbcie nic na siłę i nie martwcie się, jak będzie krzywo czy brzydko.