Sekiro: Shadows Die Twice, tytuł opracowany przez studio FromSoftware to jedna z tegorocznych premier, na którą czeka wielu graczy.
Dokładnie tydzień temu, w sobotę miałam możliwość próby swoich sił na pokazie przedpremierowym w New Mecie w Warszawie. Jak dla mnie ogromnym plusem była oczywiście możliwość zagrania na PS4. Jakie są moje wrażenia po 20 minutach gry? Jestem pozytywnie zaskoczona, wizualnie gra spełnia moje oczekiwania, poziom trudności jest zbliżony do tego w Dark Souls, dużym ułatwieniem jest możliwość kontynuowania gry po pokonaniu przez przeciwnika (oczywiście ograniczoną ilość razy). Nasza postać nie posiada paska staminy, więc możemy robić uniki dowoli. Sekiro, nasz tytułowy bohater posiada magiczną protezę ręki, a naszym zadaniem jest uratowanie jego pana, aby Sekiro mógł udać się na wieczny odpoczynek.
Nie da się nie porównywać tej gry do Soulsów, tym bardziej że pieczę nad tworzeniem gry pełnił Hidetaka Miyazaki, odpowiedzialny właśnie za Dark Souls i Bloodborn’e. Sterowanie jest podobne, plusem jest (w końcu) możliwość skoków i przemieszczania się między budynkami, drzewami za pomocą linki z hakiem, jednak nie mogłoby to być zbyt proste – musimy najpierw namierzyć zieloną kropkę, aby wykonać skok. Nie jestem fanką składanek, mimo to w Sekiro: Shadows Die Twice nie jest to dla mnie problemem. Możemy opracować różne taktyki, dzięki broniom, a starcie z bossem robi wrażenie i nie należy do najłatwiejszych.
Na evencie uczestnicy mieli możliwość zagrać przez dwadzieścia minut, to mało, żeby zapoznać się z grą, ale wystarczyło mi, żeby się do niej przekonać. Jeśli lubicie Dark Souls, wyzwania w walce i klimat XV wiecznej Japonii, zdecydowanie jest to gra dla was. Premiera gry już 22 marca.