Sylwia Błach – autorka książek oraz bloga. Programuje, wykłada na Poznańskiej Politechnice.
Jest modelką, uwielbia stawać przed obiektywem i dobierać stylizacje. Pisze felietony do kilku czasopism m. in „Moda w Polsce”, nie boi się poruszać tematów trudnych i ważnych.
Pokazuje, jak można łączyć wiele zainteresowań i jak mimo niepełnosprawności można prowadzić życie takie, jak się chce. Zapraszamy na wywiad z Sylwią, w którym poruszymy tematy technologii, produktywności oraz pracy.
Patrząc na Twojego bloga i profil na Instagramie wydaje się, że Twoja doba ma 48 godzin. Skąd tyle energii do tak wielu, różnorodnych działań?
Dbam o to, by mieć czas na odpoczynek, bo inaczej wariuję. Wysypiam się, unikam skracania czasu snu poniżej siedmiu godzin, bo inaczej jestem mniej wydajna. Zdrowo się odżywiam. Relaksuję z bliskimi, na spacerach czy grając w planszówki. Podróżuję, ile tylko mogę, pomaga mi się to oderwać. Zdrowo się odżywiam. Pilnuję, by mieć czas nie tylko dla duszy, ale też dla ciała – regularnie odwiedzam kosmetyczkę. Słowem: dbam o siebie, o swoje zdrowie i samopoczucie. Wtedy nie mam problemu z brakiem energii do działania.
Czy Twoje pasje w jakiś sposób uzupełniają się, jedna wpływa na inne?
Wszystko w życiu się przeplata. Zajmuję się wieloma dziedzinami, ponieważ szybko się nudzę. Nawet jeśli coś bardzo kocham i uwielbiam to robić, potrzebuję odskoczni od tego, wtedy mogę wejść w inną dziedzinę. Doświadczenie ze spotkań artystycznych i wystąpień na konwentach fantastycznych pomaga mi w prowadzeniu zajęć i występów programistycznych. Blogowanie zaczęłam od mody i literatury, teraz weszłam na inne tematy. Eksperymentuję, rozwijam się nieustannie. Aktualnie spełniam swoje marzenie i odpowiadam na zarzut, że zajmuję się zbyt skrajnymi dziedzinami. Piszę artykuły o technologiach w modzie dla magazynu „Moda w Polsce”, mam tam swoją rubrykę. Bo moda, technologia i pisanie też mogą się ze sobą łączyć!
Co daje Ci blogowanie?
Frajdę, możliwość poznawania nowych ludzi, oderwanie się od problemów. Pisząc felietony o niepełnosprawności, wpływam trochę na świat, uświadamiam ludzi i pozbywam się złości. Pisząc o technologiach, dzielę się wiedzą, a to jest po prostu fajne. Moda i sesje zdjęciowe wyleczyły mnie z wielu kompleksów. Blogowanie jest po prostu świetną pasją!
A prowadzenie przeróżnych warsztatów, szkoleń? Czy pomaga Ci się to w jakiś sposób rozwijać zawodowo?
Jasne! Prowadząc szkolenia czy wykłady, bardzo mocno się przykładam do wysokiej jakości materiałów. Nawet jeśli sądzę, że wiem co powiedzieć, to i tak spędzam dni na uzupełnieniu wiedzy, doczytaniu. To mnie rozwija. Ponadto szkolenia pomagają nawiązywać kontakty, często biznesowe. I cieszy mnie możliwość dzielenia się z innymi wiedzą – nie jesteśmy samotnymi wyspami, by świat stawał się lepszy, musimy myśleć o innych, pomagać im w rozwoju. To procentuje dla nas wszystkich, sprawia, że szybciej rozwija się rynek technologiczny. Nigdy nie wiem, czy na sali nie siedzi kolejna Marissa Mayer, która tylko potrzebuje, by ktoś jej wskazał drogę.
Ostatnio na Twoim blogu można przeczytać kilka artykułów o sztucznej inteligencji – dlaczego akurat ten temat?
Uważam, że jest fascynujący! Moim celem na ten rok jest publikować tekst przynajmniej raz w tygodniu i przynajmniej jeden miesięcznie o technologiach. Chcę dzielić się tym, co uważam za ciekawe i ważne, a sztuczna inteligencja to nasza najbliższa przyszłość. To możliwości, które nam daje, ale też zagrożenia. Uważam, że człowiek powinien mieć przynajmniej minimalne pojęcie o tym, co AI już teraz potrafi, kiedy nas śledzi, analizuje.
A jak było z programowaniem? Kiedy zaczęła się twoja przygoda z nim?
Gry kochałam od zawsze, miałam fazę na „chcę je tworzyć”, ale nigdy nie chciałam programować. Praca programistki wydawała mi się nudnym, wielogodzinnym siedzeniem przy komputerze. Pomyliłam się – tak wygląda praca pisarza (śmiech). A na serio: miałam bardzo złe wyobrażenie o tym, na czym polega ten zawód. Na studia poszłam przez przypadek – nie widziałam żadnego kierunku dla siebie, a ten z powodu niepełnosprawności wydawał się rozsądny. Mimo że przez lata powtarzałam, że nigdy nie pójdę na informatykę, chęć bycia „dziewczyną z polibudy” wygrała (śmiech). Pierwszy rok przepłakałam, potem złapałam bakcyla i… teraz programuję zawodowo, studiuję na studiach doktoranckich i mega się tym wszystkim jaram!
Jakie masz plany na najbliższy czas związany z blogowaniem i programowaniem? Możesz zdradzić jakieś szczegóły?
Aktualnie zaczęłam swoje pierwsze zajęcia ze studentami na Politechnice, więc staram się ograniczyć plany i skupić na tym, by przekazać jak najwięcej wartościowej wiedzy. Chcę utrzymać regularność blogowania, wziąć udział w kilku fajnych (tajnych) projektach, ale bez przesadnych ekstrawagancji. Ponadto chcę się skupić na pisaniu kolejnej książki i na pracy naukowej, więc… nie wiem, co los przyniesie, ale szaleć nie planuję.
Czy kolejna książka będzie utrzymana w klimacie poprzednich publikacji?
To zależy, ponieważ mam w planach trzy książki. Priorytetem jest drugi tom mojej powieści „Syndrom Riddocha”, ponieważ czytelnicy już się o niego dopytują. Ponadto pracuję nad rasowym horrorem, z potworami i demonami. A w ramach odskoczni stopniowo układam plan dla czegoś zupełnie innego… Ale może nie będę się rozpędzać i wszystko po kolei.
Miałaś tremę przed pierwszym zajęciami ze studentami? Jaki przedmiot wykładasz na Politechnice Poznańskiej?
Prowadzę laboratoria do przedmiotu „Wprowadzenie do grafiki komputerowej i wizualizacji z wykorzystaniem Directx11”. Tremy przed spotkaniem ze studentami nie miałam, ponieważ bardzo lubię dzielić się wiedzą i mam już doświadczenie w nauczaniu. Jedyna trema, która mi towarzyszy przed każdymi zajęciami, to czy przygotowałam wystarczająco interesujący materiał – chcę, by każdy z moich zajęć wyszedł z nową wiedzą.
I jeszcze jedno pytanie – czy jest jakiś gadżet, bez którego absolutnie nie możesz się obejść?
Smartphone – pomaga mi pilnować kalendarza, zadań do zrobienia, umawiać spotkania i śledzić wydarzenia. Mam Samsunga Galaxy Note 8 i go absolutnie uwielbiam, zarówno za jakość zdjęć, które mogę publikować na Instagramie, jak i za rysik, który ułatwia odręczne zapisywanie notatek. Automatyczny zamek do drzwi GerdaLOCK – bez niego nie weszłabym do domu. Kocham też moją myszkę do komputera, mam RAT5, umożliwia zaprogramowanie skrótów klawiszowych pod przyciskami i wybranie różnych prędkości i trybów precyzji w zależności od pracy. Poza tym wygląda epicko.
Zamek automatyczny – to brzmi bardzo ciekawie. Opowiedz coś więcej o nim. W jaki sposób działa to urządzenie?
Jest to urządzenie, które montuje się do zamka w drzwiach. Dzięki niemu można sterować zamkiem z poziomu aplikacji w telefonie – otwierać drzwi, zamykać, a także odciągać zapadkę od klamki. Nowsze wersje mają jeszcze możliwość sterowania zdalnego i inne bajery, ale ja ich nie posiadam.
Dziękuję bardzo Sylwii za wywiad, życzę powodzenia w dalszym rozwoju i mam nadzieję, że udało mi się Was zaciekawić jej pomysłami na siebie.
Adres strony Sylwi: sylwiablach.pl